piątek, 12 lutego 2016

Norwegian i Aeroflot

Panie i panowie, dawno mnie tu nie było, wiem. Wiecie jak jest, szkoła, praca, wychodzenie z psem, czytanie książek, filmy, seriale... jednym słowem - czas ucieka stanowczo za szybko. Byłem niedawno w Polsce, na święta, i po powrocie stwierdziłem, że może faktycznie warto by wrócić i zacząć znowu pisać. Jak zawsze nic nie obiecuję, bo z tych moich obietnic na blogu to mało co wychodzi...Dzisiaj zacznę od oceny dwóch linii lotniczych którymi latałem do i z Polski. Dlaczego? Bo jestem absolutnie zdegustowany jedną z nich i zadowolony z drugiej.
Wersja angielska


Zacznijmy od linii pod dumną nazwą "Norwegian Air Shuttle." Co przychodzi nam na myśl, gdy słyszymy "Norwegia"? Prawdopodobnie zimno, śnieg, Skandynawia, oraz wysokie blondynki o niebieskich oczach... No niestety, cała załoga (być może z wyjątkiem pilotów, których nie miałem okazji poznać) pochodziła z Azji. Nie wiem skąd, nie pytałem, ale jakbym miał strzelać to pewnie była to Japonia. Ja zasadniczo małą uwagę zwracam na załogę, no ale jednak jest różnica... Gdyby chociaż mówili po norwesku...

No ale dobra, załoga to mały problem. Jedzenie to już coś znaczącego. Na dalekich lotach gdzie w samolocie siedzi się po 10 godzin, są zazwyczaj dwa posiłki - jeden przed połową lotu i jeden na 2-3 godziny przed lądowaniem. Taak. Norweskie linie wyszły z założenia, że ich pasażerowie są bogaci, więc na takich specjalnych monitorach można sobie kupić jąkaś kanapkę, czy coś, i obsługa to przyniesie. Jak to ktoś kiedyś powiedział o kapitaliźmie: "nic nie ma za darmo."

Kolejna rzecz - przyzwyczajcie się, że będziecie latać tylko z naprawdę podręcznym bagażem. Bagaż główny? Trzeba kupić, a i wtedy może być tylko do 20kg. Jeśli wasz bagaż podręczny przekracza 10kg - trzeba nadać. Ile to kosztuje? Prawie 400 złotych...

Podsumowując - jeśli latacie na krótki dystans, Warszawa-Londyn albo Warszawa-Oslo, i na jakieś spotkanie gdzie nie potrzebujecie niczego poza notesem i laptopem, to proszę bardzo. Bilety są raczej tanie, samoloty są normalne, siedzenia są równie wygodne co w jakiejkolwiek innej linii. Jeśli jednak latacie na większe dystanse i/lub macie tam dłuższą wizytę to już lepiej wybrać inne linie lotniczne... Takie w których faktycznie dadzą wam jeść w trakcie.


Następne na liście jest Aeroflot. Linie z tradycjami które widać już po ich symbolu - sierp, młot, czerwona gwiazda. Bilety są prawdopodobnie najtańsze na rynku, samoloty o dziwo są nowoczesne i nie rozpadają się w trakcie lotu śrubka po śrubce, a jedzenie... tak, jedzenie jest jednym z najlepszych które do tej pory widziałem w samolotach, a latałem już kilkoma liniami. Już po tych kilku zdaniach możecie zauważyć, że lubię te linie. Taka jest prawda.

Załoga albo jest z Rosji, albo przynajmniej mówi płynnie po rosyjsku. Oczywiście, mówiąc do nich po angielsku narażacie się na ich niechęć i traktowanie jak obywatel drugiej kategorii... no ale trudno. Nadal będą robić to co do nich należy i nadal dostaniecie to co dostać powinniście - dwa posiłki, i dwa czy trzy razy coś do picia (woda, herbata, sok, białe/czerwone wino).

I znowu - samolot jest normalny, siedzenia są w porządku, okienka są takie jak zawsze... ale jedzenie jest lepsze a bilety są tanie jak barszcz, zwłaszcza gdy kupowane przed czasem.


Z tej walki Aeroflot wychodzi zwycięsko, a Norwegian jest nisko jak dno Rowu Mariańskiego.


PS. Nie, nie ma żadnego tekstu o Walentynkach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz