wtorek, 16 września 2014

O tajemnicach i sekretach

                Panie i panowie. Usłyszałem jakiś czas temu piosenkę w radiu o bardzo ciekawym tytule i równie ciekawych słowach. Piosenka nazywa się „Secrets,” a dziewczyna śpiewa o tym wszystkim, co trzyma w sobie, o wszystkich swoich sekretach i o tym jak bardzo jej nie obchodzi świat. Pierwsza moja reakcja? „Hahahahaha, poważnie? Hahahahahahaha.” A potem się zastanowiłem i stwierdziłem, „toć to niemożliwe.” Dziś przybywam do was by opowiedzieć wam o sobie i swoich problemach… Po za tym dawno nie pisałem niczego z tagiem „o mnie” ;)

                Przede wszystkim tak samo jak w piosence, ja również używam zegarka „analogowego,” ze wskazówkami. Wszystkie inne wymysły Szatana uważam za bezsensowne. Tak, możesz zobaczyć godzinę, ale w zegarku nie chodzi tylko o godzinę. Na przykład, jeden rzut oka na rozmieszczenie wskazówek pozwala ci stwierdzić jak dużo masz jeszcze czasu, bez zbędnych obliczeń w głowie. W dodatku wskazówki wyglądają ładniej do ubrania formalnego niż cyferki… Drugie podobieństwo to fakt, że ja również boję się dentysty. Kto się nie boi? Każda wizyta skutkuje wyrywaniem lub czyszczeniem zębów, albo portfela…

                Teraz kilka innych faktów. Przede wszystkim problem największy – problemy z zaufaniem. Od razu uprzedzam, że z tym problemem nie zamierzam nic robić ani w bliższej, ani w dalszej przyszłości. Dobrze mi z nim. Dlaczego? Gdy komuś ufamy musimy zburzyć przed nim wszystkie mury, zdjąć wszystkie maski, spowodować by zawsze mógł nam ufać, a gdy ktoś nas zna na wylot łatwiej mu nas zranić, jeśli tylko będzie chciał. Ja jestem tym typem człowieka, który nie lubi jak się go rani i nie lubię dawać innym ludziom tej szansy. Tak, wiem, że powinienem bo to coś ludzkiego, normalnego, ale chyba jednak pozostanę przy swojej drodze… Co z kolei nie zawsze wychodzi mi na dobre… Jak? Przykładowo, uwielbiam rozmawiać w cztery oczy. Uważam, że tylko wtedy człowiek może być rzeczywiście sobą… Niestety, to czasem doprowadza do smutnych incydentów w czasie, których ktoś czuje się zraniony. Z tym akurat powinienem zacząć walczyć w miarę szybko…

                Oprócz tego, co jeszcze? Mówię do siebie, bo uważam, że od czasu do czasu potrzebuję porady eksperta. Słucham muzyki od Czajkowskiego, przez Shakirę aż do Rammstein. Bardzo rzadko coś mi się śni, i jestem z tego nawet zadowolony, bo nie szczególnie lubię, gdy moja podświadomość coś mi podpowiada. Czytam książki, dużo książek, ale za poezją nie przepadam. Tak, to jedna z moich niepopularnych opinii – „przerost formy nad treścią.” Bardziej liczy się dla mnie przesłanie niż to, jakim językiem zostało to napisane… Zazwyczaj jestem spokojny i opanowany, nie lubię używać wdawać się w kłótnie/używać siły lub gróźb tak długo jak długo jest to możliwe. Czasami lepiej jest po prostu wszystko przeczekać…

                Mam bujną wyobraźnię, która zazwyczaj działa wtedy, gdy nie mogę zapisać swych przemyśleń. Zresztą i tak zwykle zamiast myśleć o tekście na blog zaczynam kreować świat na podstawie ostatniej przeczytanej książki i dokańczać wątki, które były gdzieś urwane. Nie jestem szczególnie socjalny. Lubię, właściwie to kocham, usiąść z książką w półciemnym domu i przekładać inne zajęcia byle tylko móc dokończyć rozdział, albo dwa, ewentualnie siedem… Nic tak nie działa na wyobraźnię jak książki. Nawet, jeśli nie są one majstersztykiem…

                Lubię długo leżeć w łóżku, lubię czekoladę, kocham czarną herbatę, zazwyczaj z dwoma łyżeczkami cukru. Nie lubię ludzi, którzy szurają nogami, nie lubię jak ludzie idą powoli w grupce i blokują cały chodnik tak, że nie można ich wyminąć. Nie lubię ludzi, którzy się spóźniają, którzy mają olewczy stosunek do szkoły/pracy/swoich zadań… Nie lubię też, gdy czytam książkę a ktoś mi przeszkadza. Bardzo, bardzo niegrzecznie z ich strony. Ciekawe czy oni by lubili, gdybym przeszkadzał im oglądać ich ulubiony serial?

                Nie mam ulubionego koloru (lubię niebieski, czarny, brązowy, czerwony, zielony… ale ulubionego nie mam), nie mam ulubionej potrawy (MIĘSO!), nie mam ulubionego napoju. Dużo zależy od sytuacji i towarzystwa. Życie trzeba czasem urozmaicać i przełamywać nudę. Stagnacja prowadzi do upadku i zniszczenia wszystkiego, nad czym się wcześniej pracowało… Przy okazji jeszcze dodam, że najwyraźniej uwielbiam kończyć swoje wypowiedzi trójkropkiem, niedopowiedzeniem, możliwym rozwinięciem zdania. Dlaczego „najwyraźniej”? Bo wszystkie paragrafy zakończyłem w ten sposób i nawet tego nie zauważyłem jak je pisałem… Ciekawe…

                Ostatnia rzecz na koniec. Nie wierzę, że Mary Lambert powiedziała o wszystkich swoich tajemnicach. Nikt nigdy nie jest przejrzysty, nikt nigdy nie pozbywa się wszystkiego. I ja także zostawiłem wiele spraw nieruszonych, niezaczętych. Czasami nie warto zaczynać niektórych tematów…
Pozdrawiam

3 komentarze:

  1. Jeżeli jesteśmy już przy tajemnicach, to nadawca ostatniego listu nie jest tym, o kim myślisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę powiedziawszy, zacząłem się tego domyślać. I dziękuję za komentarz. Zawęził mi on grono "podejrzanych."
      W chwilach takich jak ta, naprawdę żałuję, że rocznik 95 opuścił już Nowaka ;)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ale napiszesz coś nowego? ;)

    F.

    OdpowiedzUsuń