Panie i
panowie. Usłyszałem jakiś czas temu piosenkę w radiu o bardzo ciekawym tytule i
równie ciekawych słowach. Piosenka nazywa się „Secrets,” a dziewczyna śpiewa o
tym wszystkim, co trzyma w sobie, o wszystkich swoich sekretach i o tym jak
bardzo jej nie obchodzi świat. Pierwsza moja reakcja? „Hahahahaha, poważnie?
Hahahahahahaha.” A potem się zastanowiłem i stwierdziłem, „toć to niemożliwe.”
Dziś przybywam do was by opowiedzieć wam o sobie i swoich problemach… Po za tym
dawno nie pisałem niczego z tagiem „o mnie” ;)
Przede
wszystkim tak samo jak w piosence, ja również używam zegarka „analogowego,” ze
wskazówkami. Wszystkie inne wymysły Szatana uważam za bezsensowne. Tak, możesz
zobaczyć godzinę, ale w zegarku nie chodzi tylko o godzinę. Na przykład, jeden
rzut oka na rozmieszczenie wskazówek pozwala ci stwierdzić jak dużo masz
jeszcze czasu, bez zbędnych obliczeń w głowie. W dodatku wskazówki wyglądają
ładniej do ubrania formalnego niż cyferki… Drugie podobieństwo to fakt, że ja
również boję się dentysty. Kto się nie boi? Każda wizyta skutkuje wyrywaniem
lub czyszczeniem zębów, albo portfela…
Teraz
kilka innych faktów. Przede wszystkim problem największy – problemy z
zaufaniem. Od razu uprzedzam, że z tym problemem nie zamierzam nic robić ani w
bliższej, ani w dalszej przyszłości. Dobrze mi z nim. Dlaczego? Gdy komuś ufamy
musimy zburzyć przed nim wszystkie mury, zdjąć wszystkie maski, spowodować by
zawsze mógł nam ufać, a gdy ktoś nas zna na wylot łatwiej mu nas zranić, jeśli
tylko będzie chciał. Ja jestem tym typem człowieka, który nie lubi jak się go rani
i nie lubię dawać innym ludziom tej szansy. Tak, wiem, że powinienem bo to coś
ludzkiego, normalnego, ale chyba jednak pozostanę przy swojej drodze… Co z
kolei nie zawsze wychodzi mi na dobre… Jak? Przykładowo, uwielbiam rozmawiać w
cztery oczy. Uważam, że tylko wtedy człowiek może być rzeczywiście sobą…
Niestety, to czasem doprowadza do smutnych incydentów w czasie, których ktoś
czuje się zraniony. Z tym akurat powinienem zacząć walczyć w miarę szybko…
Oprócz
tego, co jeszcze? Mówię do siebie, bo uważam, że od czasu do czasu potrzebuję porady
eksperta. Słucham muzyki od Czajkowskiego, przez Shakirę aż do Rammstein.
Bardzo rzadko coś mi się śni, i jestem z tego nawet zadowolony, bo nie
szczególnie lubię, gdy moja podświadomość coś mi podpowiada. Czytam książki,
dużo książek, ale za poezją nie przepadam. Tak, to jedna z moich niepopularnych
opinii – „przerost formy nad treścią.” Bardziej liczy się dla mnie przesłanie
niż to, jakim językiem zostało to napisane… Zazwyczaj jestem spokojny i
opanowany, nie lubię używać wdawać się w kłótnie/używać siły lub gróźb tak
długo jak długo jest to możliwe. Czasami lepiej jest po prostu wszystko
przeczekać…
Mam
bujną wyobraźnię, która zazwyczaj działa wtedy, gdy nie mogę zapisać swych
przemyśleń. Zresztą i tak zwykle zamiast myśleć o tekście na blog zaczynam
kreować świat na podstawie ostatniej przeczytanej książki i dokańczać wątki,
które były gdzieś urwane. Nie jestem szczególnie socjalny. Lubię, właściwie to
kocham, usiąść z książką w półciemnym domu i przekładać inne zajęcia byle tylko
móc dokończyć rozdział, albo dwa, ewentualnie siedem… Nic tak nie działa na
wyobraźnię jak książki. Nawet, jeśli nie są one majstersztykiem…
Lubię
długo leżeć w łóżku, lubię czekoladę, kocham czarną herbatę, zazwyczaj z dwoma
łyżeczkami cukru. Nie lubię ludzi, którzy szurają nogami, nie lubię jak ludzie
idą powoli w grupce i blokują cały chodnik tak, że nie można ich wyminąć. Nie
lubię ludzi, którzy się spóźniają, którzy mają olewczy stosunek do
szkoły/pracy/swoich zadań… Nie lubię też, gdy czytam książkę a ktoś mi
przeszkadza. Bardzo, bardzo niegrzecznie z ich strony. Ciekawe czy oni by
lubili, gdybym przeszkadzał im oglądać ich ulubiony serial?
Nie mam
ulubionego koloru (lubię niebieski, czarny, brązowy, czerwony, zielony… ale
ulubionego nie mam), nie mam ulubionej potrawy (MIĘSO!), nie mam ulubionego
napoju. Dużo zależy od sytuacji i towarzystwa. Życie trzeba czasem urozmaicać i
przełamywać nudę. Stagnacja prowadzi do upadku i zniszczenia wszystkiego, nad
czym się wcześniej pracowało… Przy okazji jeszcze dodam, że najwyraźniej uwielbiam
kończyć swoje wypowiedzi trójkropkiem, niedopowiedzeniem, możliwym rozwinięciem
zdania. Dlaczego „najwyraźniej”? Bo wszystkie paragrafy zakończyłem w ten
sposób i nawet tego nie zauważyłem jak je pisałem… Ciekawe…
Ostatnia
rzecz na koniec. Nie wierzę, że Mary Lambert powiedziała o wszystkich swoich
tajemnicach. Nikt nigdy nie jest przejrzysty, nikt nigdy nie pozbywa się
wszystkiego. I ja także zostawiłem wiele spraw nieruszonych, niezaczętych. Czasami
nie warto zaczynać niektórych tematów…
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Jeżeli jesteśmy już przy tajemnicach, to nadawca ostatniego listu nie jest tym, o kim myślisz.
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy, zacząłem się tego domyślać. I dziękuję za komentarz. Zawęził mi on grono "podejrzanych."
UsuńW chwilach takich jak ta, naprawdę żałuję, że rocznik 95 opuścił już Nowaka ;)
Pozdrawiam :)
Ale napiszesz coś nowego? ;)
OdpowiedzUsuńF.