sobota, 7 lutego 2015

Poszukiwania miłości

                Panie i panowie, mam przyjemność zaprezentować wam kolejny tekst. Ten tekst również był komuś obiecany dawno temu i do tej pory niestety niedane mi go było dostarczyć. Nie dlatego, że jest to trudny temat, (choć rzeczywiście takowy jest) lecz raczej dlatego, że zwyczajnie nie miałem czasu. Byłem po uszy w książkach, podręcznikach, sprawdzianach… Na koniec semestru niestety i tak nie osiągnąłem wszystkich planów. Chyba tak czuł się Hitler, gdy mimo wszystkich swych planów i prób nie zdobył Moskwy (dyskusja na ten temat odbędzie się, kiedy indziej)… Tak czy inaczej wracam, z tematem, który jest nam wszystkim bliski, choć podejdę do niego z dużo bardziej personalnej strony, zamiast błądzić po uogólnieniach i próbach uwzględnienia wszystkich możliwych opcji. Panie i panowie: Poszukiwania miłości i co z nią później zrobić.

                Kocham „Batman: The Dark Knight,” wiecie? I zaraz wam wyjaśnię, dlaczego. Nie dlatego, że to Batman. Ten film kocham przede wszystkim ze względu na Jokera. Heath Ledger zagrał go w sposób tak niesamowity, że nigdy nie potrafiłem i nigdy nie potrafię zapomnieć „B:tDK.” W jednej ze scen mówi coś, co świetnie oddaje moje poszukiwania miłości przez kilkanaście lat mojego cudownego życia: „Jestem jak pies goniący samochody. Nie wiedziałbym, co z nim zrobić gdybym jeden dogonił.”

                 Taka jest prawda. Nie tylko zresztą z miłością, i nie tylko w moim przypadku. Gonimy za różnymi rzeczami. Czy to za pieniędzmi, czy to za sławą, czy to za szczęściem, ale bardzo często cały nasz plan opiera się tylko i wyłącznie na drodze. Jesteśmy gotowi na poświęcenia by się do tego celu dostać, lecz czy jesteśmy gotowi by go utrzymać? Czy po dostaniu się tam gdzie chcemy, nie zacznie nas to zwyczajnie nudzić?

                Myślicie, że nie miałem takiej sytuacji? Fakt, nie zawsze piszę z doświadczenia, jednak tym razem mam to nieszczęście. Był jeden taki związek (jedyny poważny, niestety był on również na odległość… W pewien dziwny sposób mam nadzieję, że ona akurat tego nie czyta), w którym się zakochałem po uszy, planowaliśmy wspólną przyszłość, było wiele ciepłych słów i kilka dobrych wspomnień (nie, nie aż tak dobrych jak wam się wydaje). Problem w tym, że kiedy już była „moja,” nie było tego dreszczu emocji, nie było pościgów i wybuchów. Zaczęła być to po prostu rzeczywistość. A potem się okazało, że ja nie dałem rady tego ciągnąć…

                Dopóki muszę się starać, dopóki nic nie jest pewne, dopóki nie jesteśmy w związku, wszystko jest super, wszystko jest pięknie. Prę do przodu, i choćby miało to zająć półtora roku, dam radę. Jestem wystarczająco cierpliwy (zwłaszcza, gdy jestem zdeterminowany by osiągnąć ten cel). Jestem niczym dowódca średniowiecznego oblężenia, który próbuje raczej zagłodzić wrogą twierdzę niż próbować ją szturmować. Szturm jest niebezpieczny, można go przegrać, mówiąc metaforycznie – można wykrwawić swoją armię tak, że dalsze oblężenie nie będzie miało sensu. Zwykłe czekanie aż wróg sam się podda jest dłuższe, ale dużo, dużo prostsze. Problem w tym, że oblegać a bronić to dwie zupełnie inne kwestie, dlatego żołnierze rzadko są dobrymi królami… Zarówno w tej metaforze jak i w historii świata.

                Nie, nie ma tu żadnego morału, żadnego przesłania. Jest to jeden z tych tekstów, którymi po prostu chcę się podzielić, opowiedzieć o tym, co mnie gryzie. Zwłaszcza, że mogę nie być w tym jedyny. Może kiedyś będę mógł napisać „Poszukiwanie Miłości część 2” w której opowiem jak sobie z tym poradziłem…?

Na razie pozdrawiam. Trzymajcie się ciepło

2 komentarze:

  1. Świetne!

    www.anioltrup.blogspot.com

    Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne!

    www.anioltrup.blogspot.com

    Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń