niedziela, 1 lutego 2015

Obiecany tekst o przyjaźni

                Panie i panowie. Powróciłem. W końcu. Wiem, że czekaliście z niecierpliwością (a przynajmniej mam taką nadzieję). Powracam głównie by wypełnić obietnicę dotyczącą tekstu o przyjaźni. Właściwie, to nie jest do końca to, co obiecałem, bo obiecałem komuś, że napiszę o niej tekst… ale jakikolwiek tekst na jej temat musi być de facto o przyjaźni, albo o harcerstwie. Z punktu mając na uwadze, że na tekst o harcerstwie nie mam jeszcze odwagi i chęci, zdecydowałem się na przyjaźń. Temat równie rozległy, ale chyba łatwiejszy do napisania, i zrozumienia.
Oprócz tego skończyła się ankieta, więc musiałem wrócić żeby znowu coś tutaj zrobić. Ankieta zakończyła się jednoznacznie na niekorzyść tego tekstu, i mam mieszane uczucia w tym temacie.

                Przede wszystkim chwila wprowadzenia, o osobie, której nie znacie, i nigdy znać nie będziecie, ale o osobie, która dużo dla mnie znaczyła i która dużo dla mnie znaczy. Wszystko zaczęło się wiele lat temu, (2007 jeśli dobrze pamiętam) wraz z moim dołączeniem do harcerstwa. Potem zaczęła się długa i pełna przygód podróż przez życie. Było „what happened in Poznań stays in Poznań,” były obozy, biwaki i nocne marsze (szlakiem majora Henryka „Hubala” Dobrzańskiego), narzekanie na komendanturę szczepu… Nie używałem i nie używam słowa „przyjaciel” ale w tym jednym przypadku jest to absolutnie uzasadnione. Jest to jedyna osoba, co do której jestem pewien, że będzie czekać…

                I teraz czas na poważne pytanie: z jakiegoś powodu ludzie (tak, jest to w miarę popularna opinia, choć nie zawsze wypowiadana) uważają mnie za dobrego przyjaciela. Dlaczego? Co jest wyznacznikiem bycia przyjacielem? Czy bycie cichym, spokojnym i właściwie złośliwym jest cechami przyjaciela? Może bycie pomocnym jest taką cechą? Albo bycie wymagającym i punktualnym? Czy jest jedna cecha, która naprawdę pokazuje, kto może być przyjacielem a kto nie?

                Przyjaciel to nie tylko statystyka, podsumowanie jakiś abstrakcyjnych wartości. Przyjaciel musi mieć to coś, do czego chce się wracać, coś, na co chce się czekać. Przyjaciel musi być jak spokojna wysepka pośrodku oszalałego morza, albo wręcz przeciwnie – jak tornado na spokojnej prowincji. Przyjaciel to nie po prostu człowiek. To jest ktoś więcej. Przyjaciel to taka rodzina, której ufa się bardziej i której można wszystko powiedzieć.

                Z niezadowoleniem przyglądam się trendowi panującemu już kilka, albo nawet kilkanaście lat, który sprawia, że wszystkich nazywamy przyjaciółmi. W języku angielskim na przyjaciela mówi się „friend.” Niestety, tak samo mówi się na kolegę, znajomego, kumpla i tak dalej. Istnieje słowo „acquaintance” które de facto znaczy znajomy, ale jest używane tylko na wyższym poziomie języka. Szkoła średnia po takie słowa zwyczajnie nie sięga. Zresztą nie idźmy tak daleko. W języku polskim istnieje stwierdzenie „kolegować się,” ale jak często można to usłyszeć w rozmowie? W 99% słyszy się „przyjaźnić się”:

„Przyjaźnimy się od niedawna”
„Przestaliśmy się przyjaźnić”
„Nie przyjaźnimy się na tyle długo żeby…”

                Tak samo jest ze stopniowaniem. Czy naprawdę może istnieć „najlepszy przyjaciel”? Czy istnieje coś takiego jak „gorszy przyjaciel”? Wydaje mi się, że przyjaciel nie może być porównywany z nikim innym. Przyjaciel jest jedyny w swoim rodzaju. Możesz mieć wielu przyjaciół, (choć wątpię byś miał/miała ich naprawdę wielu) ale żaden nie będzie lepszy albo gorszy. Jeśli zaczynasz ich porównywać to znaczy, że nie są oni prawdziwymi przyjaciółmi. Prawdziwi przyjaciele zostaną z Tobą przez resztę życia. Ci fałszywi, odejdą równie szybko, co przyszli…
Prawdziwi przyjaciele będą czekać i pamiętać nawet, jeśli nie widzieli się z Tobą przez dwa lata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz