Panie i
panowie. Powróciłem. W końcu. Wiem, że czekaliście z niecierpliwością (a
przynajmniej mam taką nadzieję). Powracam głównie by wypełnić obietnicę
dotyczącą tekstu o przyjaźni. Właściwie, to nie jest do końca to, co obiecałem,
bo obiecałem komuś, że napiszę o niej tekst… ale jakikolwiek tekst na jej temat
musi być de facto o przyjaźni, albo o harcerstwie. Z punktu mając na uwadze, że
na tekst o harcerstwie nie mam jeszcze odwagi i chęci, zdecydowałem się na przyjaźń.
Temat równie rozległy, ale chyba łatwiejszy do napisania, i zrozumienia.
Oprócz tego skończyła się ankieta, więc musiałem wrócić żeby
znowu coś tutaj zrobić. Ankieta zakończyła się jednoznacznie na niekorzyść tego
tekstu, i mam mieszane uczucia w tym temacie.
Przede
wszystkim chwila wprowadzenia, o osobie, której nie znacie, i nigdy znać nie
będziecie, ale o osobie, która dużo dla mnie znaczyła i która dużo dla mnie
znaczy. Wszystko zaczęło się wiele lat temu, (2007 jeśli dobrze pamiętam) wraz
z moim dołączeniem do harcerstwa. Potem zaczęła się długa i pełna przygód
podróż przez życie. Było „what happened in Poznań stays in Poznań,” były obozy,
biwaki i nocne marsze (szlakiem majora Henryka „Hubala” Dobrzańskiego),
narzekanie na komendanturę szczepu… Nie używałem i nie używam słowa
„przyjaciel” ale w tym jednym przypadku jest to absolutnie uzasadnione. Jest to
jedyna osoba, co do której jestem pewien, że będzie czekać…
I teraz
czas na poważne pytanie: z jakiegoś powodu ludzie (tak, jest to w miarę
popularna opinia, choć nie zawsze wypowiadana) uważają mnie za dobrego
przyjaciela. Dlaczego? Co jest wyznacznikiem bycia przyjacielem? Czy bycie
cichym, spokojnym i właściwie złośliwym jest cechami przyjaciela? Może bycie
pomocnym jest taką cechą? Albo bycie wymagającym i punktualnym? Czy jest jedna cecha,
która naprawdę pokazuje, kto może być przyjacielem a kto nie?
Przyjaciel
to nie tylko statystyka, podsumowanie jakiś abstrakcyjnych wartości. Przyjaciel
musi mieć to coś, do czego chce się wracać, coś, na co chce się czekać.
Przyjaciel musi być jak spokojna wysepka pośrodku oszalałego morza, albo wręcz
przeciwnie – jak tornado na spokojnej prowincji. Przyjaciel to nie po prostu
człowiek. To jest ktoś więcej. Przyjaciel to taka rodzina, której ufa się
bardziej i której można wszystko powiedzieć.
Z
niezadowoleniem przyglądam się trendowi panującemu już kilka, albo nawet
kilkanaście lat, który sprawia, że wszystkich nazywamy przyjaciółmi. W języku
angielskim na przyjaciela mówi się „friend.” Niestety, tak samo mówi się na
kolegę, znajomego, kumpla i tak dalej. Istnieje słowo „acquaintance” które de
facto znaczy znajomy, ale jest używane tylko na wyższym poziomie języka. Szkoła
średnia po takie słowa zwyczajnie nie sięga. Zresztą nie idźmy tak daleko. W
języku polskim istnieje stwierdzenie „kolegować się,” ale jak często można to
usłyszeć w rozmowie? W 99% słyszy się „przyjaźnić się”:
„Przyjaźnimy się od niedawna”
„Przestaliśmy się przyjaźnić”
„Nie przyjaźnimy się na tyle długo żeby…”
„Przestaliśmy się przyjaźnić”
„Nie przyjaźnimy się na tyle długo żeby…”
Tak samo
jest ze stopniowaniem. Czy naprawdę może istnieć „najlepszy przyjaciel”? Czy
istnieje coś takiego jak „gorszy przyjaciel”? Wydaje mi się, że przyjaciel nie
może być porównywany z nikim innym. Przyjaciel jest jedyny w swoim rodzaju.
Możesz mieć wielu przyjaciół, (choć wątpię byś miał/miała ich naprawdę wielu)
ale żaden nie będzie lepszy albo gorszy. Jeśli zaczynasz ich porównywać to
znaczy, że nie są oni prawdziwymi przyjaciółmi. Prawdziwi przyjaciele zostaną z
Tobą przez resztę życia. Ci fałszywi, odejdą równie szybko, co przyszli…
Prawdziwi przyjaciele będą czekać i pamiętać nawet, jeśli
nie widzieli się z Tobą przez dwa lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz