Wszyscy słyszeliście na pewno o „Ice Bucket Challenge” i pomaganiu ludziom z ALS, czyli Stwardnieniem Zanikowym Bocznym, lub inaczej chorobą Lou Gehriga. Sprawa stała się głośna na cały świat zaraz po tym jak internet obiegły filmiki ludzi oblewających się wodą z lodem, wśród których pojawili się ludzie znani, tacy jak Bill Gates czy Leonardo DiCaprio, jak i kompletnie zwyczajni, jak na przykład wasz sąsiad. Wydaje się jednak, że nikt już nie pamięta, po co ta akcja powstała i dlaczego powinna być kontynuowana. Nie jest to bowiem zwykły żart dla wywołania uśmiechu w deszczowy poranek. Jest to coś dalece ważniejszego.
Czym jest owa choroba? Jest to
choroba śmiertelna polegająca na stopniowym zaniku mięśni. Pierwszymi objawami
są zaniki mięśni rąk oraz niedowład kończyn dolnych. Później zaczynają zanikać
kolejne grupy mięśniowe z charakterystycznymi, drobnymi skurczami i drżeniem
członków. Powoli, acz systematycznie, pogarsza się sprawność ruchowa, a w
późniejszych etapach choroba prowadzi do całkowitego paraliżu i ostatecznie
śmierci wskutek niewydolności oddechowej (paraliż mięśni oddechowych). Choroba
trwa zazwyczaj od trzech do pięciu lat, jednak znane są przypadki dłuższej
walki takie jak astrofizyk, prof. Stephen Hawking, który walczy z chorobą od
ponad 40 lat czy amerykański gitarzysta Jason Becker, który podczas choroby
wydał już dwie płyty. Zazwyczaj choroba Lou Gehriga nie dotyka jednak sfery
intelektualnej człowieka.
Nie ma aktualnie żadnego realnego
sposobu leczenia ALS, ani jednoznacznej przyczyny zachorowań, znane są jedynie
leki pomagające wydłużyć życie chorych o dwa, trzy miesiące w warunkach
laboratoryjnych. Z tego powodu tak ważny jest „Ice Bucket Challenge” oraz donacje
na rzecz ALS Association (ALSA). Są ludzie, którzy zarabiają na życie
siedzeniem w laboratorium i próbowaniem wynalezienia czegoś nowego, co może
pomóc ludziom. Są też ludzie, którzy umierają każdego roku, ponieważ te
laboratoria nie są w stanie wyprodukować nic, co mogłoby rzeczywiście zatrzymać
postęp choroby. Potrzeba więcej badań. Problem w tym, że takie badania
kosztują… Ktoś, nie wiadomo do końca kto, stwierdził, że ludzie sami z siebie
nie wpłacą nawet złamanego centa na ten cel, więc na przełomie 2013 i 2014 roku
przez Stany Zjednoczone przesunęła się pierwsza fala wyzwań dotyczących zimnej
wody. Później zostało to oficjalnie zaakceptowane i promowane przez ALSA, a 17
września (tak, zaledwie kilka dni temu) osiągnięty został poziom stu
siedemnastu milionów dolarów przelanych na ich konta w celu wsparcia badań i
leczenia pacjentów.
W tym miejscu chciałbym powróć do
samej idei tego wyzwania. Cel jest prawdziwie zbożny i cieszący serce. Pomagamy
ludziom, mamy swój wkład w przyszłość tego świata, robimy dobre uczynki… Ale
czy na pewno? Na początku być może było to prawdą – ludzie przyjmowali
wyzwanie, oblewali się wodą z lodem, wpłacali pieniądze i wyzywali swoich
znajomych. Takie stare, dobre łączenie przyjemności z pożytecznym. Teraz jednak
przejrzałem strony swoich „znajomych,” na Facebooku i zobaczyłem jak jedna z
dziewcząt przyjęła wyzwania w imieniu swoich dwóch… psów! Nie do końca rozumiem
tą ideę. Chciałbym wierzyć, naprawdę chciałbym, że zaraz po oblaniu tych
biednych psów lodowatą wodą, poszła i wpłaciła, co najmniej dwadzieścia dolarów
na ALSA, po dziesięć za każdego. Niestety znam ją odrobinę, i jestem niemal
całkowicie przekonany, że zrobiła to tylko i wyłącznie dla żartu. Oto
szlachetną ideę, zamieniliśmy w prostacki żart, w zwykłe „he he he.”
I to też nie jest tak, że się
tego nie spodziewałem. Jestem właściwie szczęśliwy, że nim to nastąpiło ALSA
zebrało ponad sto milionów dolarów. To jest sukces. Mam tylko żal do ludzi o
dwie rzeczy. Przede wszystkim, że prędzej czy później przestajemy się
interesować dlaczego coś się dzieje, i o co właściwie chodzi, a zaczynamy
zajmować się samą zabawą, czystym żartem. No i druga sprawa – dlaczego nie
potrafimy sami z siebie komuś pomóc, tylko musimy czekać na czyjeś
zainteresowanie. Dlaczego zamiast komuś pomóc i być szczęśliwi, musimy się z
tym obnosić i wszystkim pokazywać, jacy jesteśmy fajni. Tak, ja też wpłaciłem.
Tak, zrobiłem to na długo zanim zostałem wyzwany. Nie, nie wylałem na siebie
kubła zimnej wody i nie, nie wyzwałem nikogo innego. Chcecie pomagać? To
pomagajcie. Nie czekajcie na gratulacje i pochwały. Zróbcie to tak po prostu,
dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz