niedziela, 26 lipca 2015

Trochę o intenecie

                Dzisiaj krótko i na temat. Długo mnie tu nie było, wróciłem na chwilę, znowu zniknąłem… To nie tak miało być. Internet zawsze zabija całą kreatywność i każdą, najmniejszą nawet chwilę czasu. Zwłaszcza gdy się okazuję, że ktoś ma zamiar studiować w temacie komputerów…

Dlatego dzisiaj, opowiem o mojej drodze po internecie. Dawno, dawno temu zacząłem używać Naszą-Klasę (to jeszcze istnieje? Wie ktoś?). Nie byłem na MySpace ani na innych takich. Mój pierwszy duży, zagraniczny portal społecznościowy to Facebook, na którym jestem do dzisiaj, i nad którego usunięciem się od dwóch tygodni zastanawiam. Było fajnie, to prawda. Nigdy nie przejmowałem się ilością znajomych ale ta liczba wydawała się powoli iść w górę… Najpierw Facebook był moim największym oknem na świat, i najlepszym komunikatorem z ludźmi których znałem. Dzisiaj to już niepotrzebny nałóg, coś co chciałbym zostawić za sobą. Z drugiej strony, są ludzie z którymi mogę się komunikować tylko przez Facebooka, więc chcąc nie chcąc, muszę go nadal trzymać…

Oprócz tego nieco ponad rok zacząłem przeglądać Reddit i nieco ponad pół roku temu założyłem tam konto. Było fajnie, co by nie mówić. Nie szukałem innych stron o podobnym profilu, bo Reddit zajmował od cholery czasu. Każde odświeżenie strony dawało coś nowego, interesującego, śmiesznego. Niemniej jednak Reddit miał problemy jakiś czas temu, więc skasowałem konto i przeniosłem się na Voat, podobną stronę, tylko z innymi (lepszymi) ludźmi. I to też zajmuje strasznie dużo czasu…

Oprócz tego jakiś czas temu zainstalowałem na telefonie „Game of War,” grę strategiczną w realnym czasie. Nie wiem ile czasu na to poświęciłem ale niektóre soboty przemijały tylko i wyłącznie na graniu. Trochę pieniędzy też w to wpakowałem… Teraz zabawa się skończyła, ludzie z którymi zaczynałem zaczęli powoli znikać, zaczęło się to wszystko robić zwyczajnie nudne. Za niedługo pewnie sprzedam konto i zapomnę, że kiedykolwiek w to grałem.

Wracam do nauki Pythona, bawię się trochę z terminalem PowerShell, miałem ostatnio dużo zabawy i jeszcze więcej bólu głowy z instalowaniem wirtualnej maszyny z Ubuntu. Mój ekran ostatnio wyglądał Tak, gdy miałem otwartego Pythona, albo Tak, gdy nadal robiłem coś z PowerShell, albo eventualnie Tak po tym jak w końcu zainstalowałem Ubuntu (instalacja nie przebiegała wcale bezproblemowo, robiłem testy, żeby dojść do sedna problemu, w końcu zainstalowałem inny wirtualny dysk i wszystko jakoś poszło).

Lubię komputery. Lubię siedzieć i coś robić z komputerem. A internet… Internet od zawsze był jedną, wielką czarną dziurą. Wchodzisz szukając poprawek do Windowsa, a kończysz oglądając na YouTube jak jaskółki robią sobie gniazda…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz