poniedziałek, 12 maja 2014

Zrozumienie po utracie

                Tak sobie słuchałem niedawno piosenki pod tytułem „Let Her Go” śpiewanej przez Passenger i dotknęła ona moje serce w sposób niesamowity (były już wcześniej takie piosenki, przykład, ale za każdym razem jest w tym uczuciu coś nowego, coś niezwykłego). Jest przepiękna a głos wykonawcy tworzy jedyną w swoim rodzaju atmosferę. Ale nie o samej linii melodycznej chciałem dziś mówić. Jest tam, bowiem bardzo ciekawa teza, którą chciałbym się dziś zająć a którą słyszałem również wcześniej pod różnymi postaciami. Co to za teza? „Rozumiesz, co jest dla ciebie naprawdę ważne dopiero, gdy to stracisz.”
                Powiedzenie podobne, choć oczywiście można na ten temat polemizować, to „nie taki straszny jak go malują.” Dlaczego podobne? Bo w obu przypadkach musimy zobaczyć coś na własne oczy (tak jakbyśmy mogli zobaczyć na czyjeś oczy… język polski taki piękny ;) ) żeby zrozumieć jak wygląda prawda. Ktoś, kto o czymś opowiada może coś pominąć, coś dodać, trochę hiperbolizować (czyt.: przesadzać) albo troszeczkę umniejszać jakąś kwestię. Powiedzenie to zobaczyłem niedawno na plakacie sowieckim z Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i dlatego użyję teraz tego odwołania – Pod koniec czerwca 1941 roku w umysłach sztabowców Armii Czerwonej uformował się obraz niezwyciężonej armii niemieckiej, niezatrzymanego faszystowskiego najeźdźcy. Obraz ten upadł w 1942 roku, gdy nazistowska maszyna wojenna została zatrzymana pod Moskwą i Stalingradem, plus fakt, że oblężenie Leningradu wciąż trwało, a następnie kompletnie rozsypał się w drzazgi w 1943 gdy 2 lutego ostatecznie upadł Stalingrad, 23 sierpnia ZSRR wygrało bitwę na Łuku Kurskim i III Rzesza zmuszona została do wycofania się z Charkowa, do tego oczywiście odzyskanie Smoleńska w październiku i tak dalej, i tak dalej. Ważne jest to, że dopóki Sowieci przegrywali, armia III Rzeszy wyglądała na niezwyciężoną. Gdy jednak Niemcy przegrali kilka bitew, Armia Czerwona odzyskała wiarę w siebie i zatrzymała się dopiero w Berlinie… To nie jest tylko historię wojny, to metafora naszego życia – może nam się wydawać, że coś jest źle, że dążymy do absolutnej klęski, lecz w pewnym momencie wszystko się odwraca na naszą korzyść… Trzeba tylko próbować i się nie poddawać.
                W cytacie, od którego zaczęliśmy i wokół którego powinniśmy się de facto kręcić jest odmienna sytuacja. Zamiast najpierw być w przegrywającej pozycji (czyt. ZSRR w 1941) a potem zacząć wygrywać (czyt. ZSRR w 1942), my zaczynamy z pozycji wygrywającej, z pozycji posiadania czegoś. Najpierw mamy elektryczność, mamy światło, a potem to tracimy i uświadamiamy sobie, że tak naprawdę bardzo nam tego brakuje. Musimy tego doświadczyć by się tego nauczyć… No chyba, że potrafimy być jak Otto von Bismarck, który powiedział „ja zawsze wolałem uczyć się na cudzych błędach.” Wtedy na pewno macie łatwiej w życiu. Ja niestety muszę uczyć się na własnych błędach i zamiast słuchać się rodziców ostrzegających, że piekarnik jest gorący, musiałem sam go dotknąć… Cóż. Tak samo jest ze wszystkim innym. Kiedy macie lato nie zastanawiacie się jak bardzo je kochacie. Dopiero, gdy przyjdzie śnieg i deszcz, gdy spadną liście z drzew, gdy z deptaków znikną sukienki, wtedy zauważacie, że zima jest „do kitu.” Kiedy macie pieniądze, nie zastanawiacie się jak to jest być biednym. Gdy jednak te pieniądze tracicie, och, to już inna historia. Nagle wszystko wydaje się takie piękne, a jednocześnie takie drogie… Wyobraźcie sobie teraz taką radykalną, ekstremalną zmianę w swoim życiu – wyobraźcie sobie, że budzicie się jutro ślepymi, albo sparaliżowanymi, czy nie zaczęlibyście doceniać tego, że kiedyś widzieliście, że mogliście się normalnie poruszać? Tak… Doceniamy coś dopiero, gdy to tracimy… (teraz, w tydzień po napisaniu tego tekstu, gdy patrzę jeszcze raz na to wszystko powyżej stwierdzam, że zamiast pisać o wygrywającym ZSRR powinienem był pisać o przegrywających Niemcach którzy nagle doceniają zwycięstwa... Wybaczycie mi, proszę? :) )

                Z domem jest podobnie – mieszkacie gdzieś przez całe życie i nie zajmujecie się faktem, że czujecie się tam jak w domu. Czujecie się tam dobrze, jakby wszystko było na swoim miejscu. Dopiero, po jakim czasie, gdy gdzieś wyjedziecie (ale tak na dłużej) i zobaczycie jak tam jest, zaczynacie rozumieć, jaki świat jest inny. Po kilku dniach, tygodniach, miesiącach(?) wracacie do domu i macie to uczucie „wróciłem!” A może to tylko ja… Może ja po prostu zrozumiałem w końcu gdzie się czuje jak w domu… Nie wiem.

6 komentarzy:

  1. O widzisz, już lepiej z szablonem :) Ja jeszcze Ci polecę takie stronki jak Zaczarowane-Szablony.blogspot.com i Szablonownica.blogspot.com. Ładna grafika w praktycznie każdej tematyce, a już na pewno coś Ci podpasuje.
    Co do tego cytatu, to po części się z nim zgadzam. To tak jak z tęsknotą. Zobaczysz, jak dobrze Ci z tą osobą, gdy na jakiś czas będziesz musiał żyć bez niej. Ludzie się uczą na błędach i to chyba wiąże się z tą sentencją.
    Porównanie z domem... Osobiście lubię podróżować, ale rzadko mam okazje na jakieś kilkudniowe wyjazdy, więc najczęściej żałuję, że muszę już wracać. Ale pewnie gdybym wyjechała na dłużej, bym zatęskniła.

    Pozdrawiam!

    PS Rozdział ósmy, zapraszam ;) (Sinusoida-Emocji)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukałem na zaczarowanych szablonach i szablonownicy, ale chyba jednak na razie chyba sobie odpuszczę ;)

      Ja zawsze lubiłem podróżować, zwłaszcza w góry, ale rzeczywiście nie wszyscy mają czas i możliwości by jeździć po świecie (u mnie to był po prostu wyjazd w jedną stronę i teraz zaczynam rozumieć niektóre sprawy...). Cóż, co mogę powiedzieć? Życzę dłuższego wyjazdu gdzie dalej ;)

      Wejdę i przeczytam. Obiecuję. Ale daj mi chwilę, bo teraz mam cienko z czasem... :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. To zależy. Teraz czy tak ogólnie? :)

      Usuń
    2. Hmmmmm. Teraz i tak ogólnie ;p

      Usuń
    3. Akurat teraz udało mi się przestać
      A tak ogólnie to wydaje mi się, że wszyscy czasem potrzebujemy gorzko, albo radośnie, zapłakać. Czasami wzruszy nas jakaś piosenka, scena w filmie czy śmierć ulubionego bohatera w książce. To się zdaża ;)

      Pozdrawiam, kimkolwiek jesteś ;)

      Usuń