czwartek, 7 sierpnia 2014

Zaufanie a związek

                Panie i panowie. Powracam dziś do was by opowiedzieć wam w pewien sposób o sobie, o związkach i o zaufaniu. Kwestia jest ciekawa z kilku powodów. Przede wszystkim ok. 80% moich znajomych jest w związkach (udanych czy nie, to już inna historia). Oprócz tego od czasu do czasu jestem zaskakiwany przez swoją ukochaną rodzinę żartami na temat szukania dla mnie dziewczyny (chyba wątpią, że sam też mogę to zrobić). No i w końcu ostatnia kwestia – podobno do pewnego momentu jesteśmy szczególnie narażeni na nagłą i ogłupiającą miłość. Dziś ode mnie kilka słów. Proszę jednak nie budować swojego życia zgodnie z moimi poradami. Na polu uczuciowym popełniłem więcej błędów niż odniosłem korzyści…

                Są różni ludzie pod tym jednym niebem. Niektórzy uwielbiają flirtować, inni idą z każdym do łóżka, jeszcze inni wiążą się tylko z tymi, którym ufają, a ci z drugiego końca wykresu nie spotykają się z nikim tylko „levelują” w World of Warcraft czy w inne League of Legends‎. Ja? Ja jestem ten ze środka. Tylko, że ja nie ufam wszystkim i za wszystko. Ja nawet jak ufam to najczęściej tylko w określonym fragmencie. No i tak, być może jestem w stanie wyciągnąć kogoś na jedną noc, dla zabawy. Tylko, po co? Jak masz dziurę w ceglanym murze, to nie łatasz jej piaskiem. Zamkniesz dziurę, spojrzysz, ucieszysz się, że tak pięknie teraz jest… Co będzie jak piasek opadnie? Powiem wam: dziura będzie się teraz wydawała nawet większa.

                Jest jedna osoba, której ufam, ufam naprawdę, i choć nie bezgranicznie, to na pewno ufam jej w większości (95%) wypadków. Jest inteligentna, jest mądra, zna mnie a mimo to nie ucieka. Szkoda tylko, że dwa krańce świata są tak daleko od siebie... Tutaj tymczasem nie mam najmniejszego pragnienia by poznawać kogoś nowego. Ani nie mam na to czasu (jak będzie mi się chciało to zrobię tabelkę z mojego tygodnia i wam pokażę :) ), ani pieniędzy, ani wytrwałości, a już na pewno nie mam na to ochoty. Moje własne problemy mi wystarczą.

                Oczywiście, krew w was zawrzała i chcecie zaprzeczać, mówić jak bardzo się mylę, zmieniać moje przemyślenia. Napisałem coś kiedyś (jakiś miesiąc temu) i chciałbym wam to teraz pokazać. Jest to z jednej strony pokaz mojej tandetnej, bezrymowej poezji, w której liczy się przekaz a nie środek tegoż przekazu. Z drugiej strony jest to wkład do dzisiejszego tekstu:

Znalazłem dziś na strychu
Stare fotografie

Twarze niegdyś tak znajome
Dzisiaj odległe, bez uczuć

Ich twarze, uśmiechy
Niegdyś pełne emocji

Ich życia dawniej tak ciekawe
Teraz jakby ich nie było

Gdzie są ci ludzie?
Skąd te fotografie?

Uśmiech na zdjęciu, niegdyś pogodny
Dzisiaj jest już tylko wyblakły

Ten uśmiech kiedyś rozświetlał ciemności
Dzisiaj po prostu jest…

                Ludzie przychodzą i odchodzą. Zakochujemy się, myślimy, że ktoś jest naszą drugą połówką, całujemy się na ławce w parku, rozmawiamy godzinami przez telefon, nie możemy się doczekać kolejnego spotkania… A potem to przemija i jedna strona czuje się podle, druga, nadal zakochana, czuje się jeszcze gorzej, bo musi sklejać serce. Ja byłem tym, co czuł się podle. Zrozumienie przyszło dużo później. Jak to się mówi w strategii: „bez zaplecza nie można wygrać wojny.”

                Tak, to moje ulubione słownictwo – terminologia wojskowa. Powyższe powiedzenie tutaj ma jedno znaczenie: „Bez zaufania, nie ma związku.” Tam był związek, nie było ani zaufania, ani wzajemnego poznania. Teraz nie chcę popełnić tego samego błędu. Teraz wypadałoby zacząć od podstaw, od czegoś wspólnego (zainteresowania, rejon zamieszkania, nauka języka etc. etc.) i stamtąd budować schody do nieba…

                To nie musi być prawdą dla was, moi mili. Być może wam wszystko się w życiu udaje, macie inne podejście do zaufania… Być może po prostu jesteście innym typem ludzi niż ja :)

Niezależenie od wszystkiego pozdrawiam was i zapraszam następnym razem.

2 komentarze:

  1. Gdybyś chciał się z kimś spotkać, to pewnie i czas by się znalazł... A czemu nie chcesz? Może właśnie to ci jest potrzebne? Tak żeby ktoś ci pomógł i podniósł na duchu od czasu do czasu?

    Pozdrawiam
    F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja właśnie nie chcę. Zaangażowanie się w jakikolwiek związek oznacza przeznaczanie na ten związek czasu. Jeśli tego czasu nie mam, to muszę go uciąć gdzieś indziej... A ja nie mam skąd go już wycinać w wystarczających ilościach...

      Usuń