czwartek, 17 października 2013

Krótko o N. Machiavellim

                Chciałem pisać o niesamowitych rzeczach ale skończyło się na tym, że rozmawiałem z kimś ostatnio o polityce. Zaczęło się od historii, wojen i rządów a skończyło na poglądach politycznych. W pewnym momencie pojawiło się pytanie „a jakie są twoje poglądy polityczne?”, więc bez zastanowienia powiedziałem, że jestem Machiavellistą. Zdziwienie na twarzach moich rozmówców skłoniło mnie do napisania tego tekstu.

Co to jest Machiavellizm? Kim są Machiavelliści? Kto zacz ten cały Machiavelli?
                Niccolo Machiavelli jest taką niesamowitą postacią o której łatwiej powiedzieć kim nie był. Zasadniczo był to: prawnik, filozof, pisarz, historyk, dyplomata florencki i jedna z postaci włoskiego odrodzenia. Sam termin Machiavellizm (ostrzeżenie! Niektóre źródła podają nazwę „makiawelizm” zamiast „Machiavellizm”. Nie wiem która wersja jest dobra ale ja od zawsze używam tej drugiej) powstał gdy Machiavelli napisał traktat o sprawowaniu władzy „Książę.” Traktat opisywał funkcjonowanie niemalże wszystkich ustrojów politycznych – od republik aż do królestw. Ale oprócz nazwy ten ruch ma jedną bardzo ważną cechę – robisz to co się sprawdza i to co się opłaca. Na przykładzie rysunku to jeśli rysujesz dom i stwierdzasz, że dach najlepiej wyglądałby w kolorze zielonym. Więc kolorujesz go na zielono. I Machiavellistą można być w wielu różnych dziedzinach – polityka, ekonomia, sztuka, społeczeństwo, pisarstwo...
                Wróćmy jednak do polityki: Każda partia polityczna składa swój program i prezentuje go wyborcom, prawda? Partia X mówi, że ich najważniejszym celem jest bezpieczeństwo wewnętrzne. Partia Y stawia na pierwszym miejscu szpitale. Partia Z chce przede wszystkim budować drogi i autostrady. A obok tego stoją Machiavelliści i robią wszystko po kolei. Jeśli budowa czegoś okazuje się za droga i za długa to zaczynają realizować inny cel. Wszystko po to by budować silniejsze państwo. Wszystko tak żeby nic się nie zepsuło. Jest tu świetny moment z „Gwiezdnych Wojen” (Część 2, scena 5) gdy Anakin Skywalker rozmawia z Padme Amidalą:

„A - Potrzebujemy systemu, w którym politycy usiądą i omówią problem. Potem uzgodnią co jest najlepsze dla ludzi i to zrobią
P - To jest dokładnie to, co robimy. Problem polega na tym, że ludzie nie zawsze się zgadzają.
A – No to powinni być zmuszeni
(...)
P – Dla mnie to brzmi jak dyktatura
A – Cóż, jeśli działa...”

                To jest dokładnie to o czym mówię – jeśli coś działa to należy to wprowadzić. Jednocześnie jest to również ten moment w którym ten pogląd zaczyna was przerażać bo to oznacza, że Machiavelliści potrafią być nieprzewidywalni z punktu widzenia polityki jaką znamy. Po za tym bardzo wielu ludzi utożsamia Machiavellizm z dążeniem do celu „po trupach.” Nie mogę się nie zgodzić. To zresztą jeden z powodów dla których ja nie jestem w pełni Machiavellistą. Mogę pracować z każdym niezależnie od jego skóry, religii i przekonań politycznych, ale nie potrafię zmusić się do dłuższej współpracy z komunistami. Mam do nich większą awersję niż do Francuzów (otwórzcie podręcznik do historii i zobaczcie co zrobili we wrześniu 1939 roku...) i jedyne co mogę im powiedzieć to „Za Katyń, za Grodno, za Wilno i Lwów zapłaci czerwona hołota! Za mordy, za gwałty, cierpienia i łzy, za lata w niewoli spędzone, za fałsze, oszczerstwa i cyniczne gry, nadzieje bestialsko zniszczone.” Niestety ale to przez komunistów nie mogę nazwać się Machiavellistą politycznym...
                Po za tym ja osobiście zawsze miałem z tym problem – z partią X się generalnie zgadzałem, z partią Y też miałem jakieś tam drobne problemy, partia Z tak samo. Jedyna partia w której wszystko wydaje się być na swoim miejscu w parlamencie to SLD ale z nimi z kolei nie mogę iść ramię w ramię. No i tak przez lata przesiedziałem ze świadomością, że totalnie żadna partia nie odzwerciedla wszystkiego co bym chciał zrobić. W dodatku której partii bym nie wybrał to źle dla kraju bo ci ciągle kradną, tamci chcą wywołać wojny z połową świata a ci trzeci to komunistyczny beton. A potem przeczytałem „Księcia.” Dla tych którzy nie czytali mogę powiedzieć, że naprawdę polecam.

                Mam nadzieję, że was nie zanudziłem, że nie poczuliście się tutaj jakoś zranieni (jeśli są tu jacyś sympatycy Francji – przepraszam. To nie była próba obrażenia was) i w ogóle mam nadzieję, że coś zrozumieliście. Wydawało mi się to w jakimś stopniu potrzebne by wytłumaczyć o co właściwie mi chodzi z tą polityką :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz