Witam
ponownie, pani i panowie. Ciężko było ostatnio z zebraniem myśli i zaczęciem
pisania ale jakimś cudem się udało. Temat jest dzisiaj prosty ale wcale nie
taki przyjemny, a wziął się z ostatniego tygodnia gdy koleżanka cieszyła się,
że to już piątek. Już po dwóch chwilach miałem przed oczami poniższy post.
Dlaczego? Gdy tylko koleżanka skończyła się cieszyć z piątku, dostała odpowiedź
od kolegi: „Jest czwartek. Zawsze jest czwartek...”
To
interesujące. To znaczy dwie rzeczy są interesujące: Nie musimy być filozofami
by głosić filozoficzne poglądy, oraz to, że istotnie na naszym padole łez
zawsze jest czwartek. Proszę bardzo – rodzimy się, żyjemy, żyjemy, żyjemy a
potem już tylko emerytura. I chyba nie muszę wam mówić jak ta emerytura
wygląda...
Podzielmy
to szybko na te okresy. Najpierw się rodzimy, tak? Już sam poród nie jest
prosty. Ani dla matki ani dla dziecka. Chociaż i tak potem już tylko gorzej.
Otóż następnie idziemy do przedszkola (do którego teraz bardzo chętnie bym
wrócił...) które, jak sama nazwa wskazuje, jest przed szkołą. Uczymy się „czytać,
pisać i rachować” i choć nie jest to aż takie straszne, życie zaczyna nas
zaskakiwać. Rodzą się pierwsze przyjaźnie... i pierwsze „miłości”. Jednym
słowem – życie.
A potem
jest tylko ciężej – podstawówka, gimnazjum, liceum... Człowiek się uczy,
odrabia prace domowe i robi inne zwariowane rzeczy. Znowu przyjaźnie, znowu
miłości (te większe i te mniejsze), jakieś zdrady i złamane serca... Teraz
podobno „amerykańscy naukowcy” dochodzą do wniosku, że w żadnym innym stadium
naszego życia nie jesteśmy tak zestresowani jak w gimnazjum i liceum. To dość
znamienne, prawda? Nadal jesteśmy niedojrzali a jednak żyjemy w takim
stresie...
Studia
pominę bo pomijając sesje to tam za dużo stresu człowiek nie ma... No oprócz
tych momentów gdy trzeba się zastanowić czy lepiej kupić masło czy ketchup w
sklepie... A po studiach idziemy do pracy! Korporacja! Pieniądze! Brak wolnego
czasu! Jednym słowem – piekło na Ziemi. I tak przez następne kilkadziesiąt lat
(przy założeniu, że w ogóle dostaniecie prace ;) ).
Teraz
powiedzcie mi, moi drodzy, w którym miejscu mamy ten metaforyczny „piątek”? W
podstawówce go jeszcze mamy, niektórzy co bardziej „zaradni życiowo” mają go
nawet w gimnazjum. Problem w tym, że im dłużej mamy ten „piątek” tym gorzej na
tym wychodzimy później...
Nie
chcę was demotywować tak wcześnie z rana, ale słowa wypowiedziane w ostatni
piątek świetnie obrazują naszą, ludzką egzystencję. Dawno, dawno temu nasze
wakacje się skończyły. Przykro mi ale musimy jakoś z tym żyć...
Pozdrawiam i do usłyszenia niedługo :)
Pozdrawiam i do usłyszenia niedługo :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz