UWAGA!
Poniższy tekst został napisany do 200. wydania Ogólnopolskiego Tygodnika Młodzieżowego "Outro," które zostało opublikowane 17 Listopada 2014. Oprócz poniższego tekstu znajdziecie tam również podsumowanie wyborów samorządowych, "365 dni po Euromajdanie" (bardzo ciekawy tekst dotyczący zmian politycznych na Ukrainie w ostatnich czasach) czy niesamowicie ciekawy temat książki "Młot na Czarownice," która... Przeczytajcie sami :-)
Tymczasem prezentuję wam tekst do którego mam prawa autorskie, po resztę, idźcie do Outro ;-)
Totalitaryzm kojarzy się z
ograniczaniem podstawowych praw obywatelskich, między innymi wolności słowa,
przez małą grupę skupiająca w swych rękach całą władzę w kraju. Lubimy sobie
wyobrażać, że dziś, w czasach demokracji, wprowadzenie totalitaryzmu byłoby niewykonalne,
jednak czytając „1984” George’a Orwella można dojść do wniosku, że jesteśmy
znacznie bliżej „ideału” totalitaryzmu niż chcielibyśmy otwarcie przyznać. Być
może Wielki Brat rzeczywiście już na nas patrzy a Policja Myśli powoli przygotowuje
się do działania?
Orwell
pisał „1984” krótko po II Wojnie
Światowej, gdy ciągle jeszcze totalitarne ideologie miały wielu zwolenników w
Europie, a Związek Radziecki nadal utrzymywał swą agresywną politykę w stosunku
do państw Zachodu. Oba mocarstwa, USA i ZSRR, posiadały broń nuklearną,
gospodarka z każdym rokiem szła do przodu… Wydawało się, że wkrótce może dojść
do sytuacji, jaką opisywał Orwell. Zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, że już w
latach 50., a zatem zaledwie kilka lat po wydaniu „1984” USA osiągnęło zupełnie
nowy poziom broni masowego rażenia – absolutna anihilacja całych państw była
możliwa w ciągu kilku minut. Pozostawała tylko jedna sprawa – jak zrobić to po
cichu i z zaskoczenia? To pierwsza wspólna cecha naszego świata, i tego
wykreowanego w Orwellowskiej antyutopii. Jeśli któreś z państw wystrzeliłoby
swoje pociski nuklearne w kierunku Rosji lub Ameryki, świat stanąłby w obliczu
potencjalnej zagłady całej rasy ludzkiej. Jeden pocisk mógłby rozpocząć III
Wojnę Światową.
Świat
Orwella jest podzielony na trzy regiony – Oceanię, gdzie żyje Winston, główny
bohater, Eurazję i Wschódazję – które są ze sobą w stanie ciągłej wojny.
Konflikt ten jednak nie służy pozbyciu się konkurentów, a utrzymaniu produkcji przemysłowej
na wysokim poziomie i ciągłej manipulacji obywateli tak, by myśleli, że ich
poświęcenia nie idą na marne. Społeczeństwo Oceanii podzielone jest na
Wewnętrzną Partię, która ma wszystkie przywileje, Zewnętrzną Partię, której
członkowie, w tym główny bohater, wykonują całą pracę administracyjną kraju, i
proletariat, czyli zwykłych ludzi, których edukacja jest stale ograniczana, by
łatwiej nimi kierować i, którzy nie mają tak naprawdę pojęcia, co się dzieje na
świecie. Winston próbuje się zbuntować przeciwko Partii i Wielkiemu Bratu,
jednak okazuje się, że przez siedem lat był bez przerwy sprawdzany przez tajną
policję i żadna z jego akcji tak naprawdę nie miała znaczenia.
Jedno z
haseł używanych przez Partię Oceanii to „Wojna to pokój”. W ten sposób wyrażona
jest doktryna, że ciągła wojna prędzej czy później będzie dla ludzi znaczyła to
samo, co niekończący się pokój. Nie będzie wahań nastrojów, niezadowolenia
ludności cywilnej, strajków, ponieważ ludzie nie będą znali żadnej alternatywy.
Gdy się rodzą – wojna trwa, gdy kończą szkołę – nadal słyszą o działaniach
wojennych, gdy są już w pełni wieku – wciąż widzą w telewizji strzałki
kolejnych ruchów wojsk, gdy umierają – słyszą z radia, że ostatnie walki „mogą”
spowodować zakończenie wojny. Przy ciągłej wojnie pojęcie pokoju nie istnieje.
USA wydaje się prowadzać tą politykę dość skutecznie – w 1982 oddziały
amerykańskiej interweniowały w Libanie, a w następnym roku weszły również do
małej Grenady na Karaibach. Później, w 1989, USA wsparły opozycję w Panamie i
obaliły dyktaturę, a w 1990 amerykańskie czołgi broniły Kuwejtu przed agresją
Saddama Husajna. Już cztery lata później, armia USA wykonała operację „Podtrzymać
Demokrację” na Haiti a w 1999 starła się z Jugosławią w wojnie lotniczej. W
2001 rozpoczęła się interwencja w Afganistanie, która trwa do dziś, i w dwa
lata później amerykańscy żołnierze wylądowali również w Iraku.
Kolejna
kwestia – kompletna inwigilacja. Nie tak dawno, w 2012 roku, były plany
wprowadzenia w Europie ACTA, umowy handlowej dotyczycącej zwalczania obrotu
towarami podrabianymi, która została odrzucona w wyniku ogólnoeuropejskich
protestów. Negocjacje były tajne a sama umowa była krytykowana za możliwość do
ograniczenia wolności słowa. Oprócz tego w przeglądanie internetu wiąże się z
wydaniem zgodny na przyjmowanie „ciasteczek”. Są to krótkie fragmenty kodu,
wysyłane do przeglądarki a używane by móc lepiej dopasować reklamy do
konkretnego użytkownika. Przez to oczywiście zapisują również coraz więcej
danych, bo niektóre reklamy potrzebują wieku użytkownika a inne miejsca zamieszkania.
Sam numer IP też przestał już chronić anonimowość ludzi korzystających z
internetu i coraz częściej słyszy się jak policja użyła numeru IP by kogoś
złapać, lub by coś udowodnić. Inwigilację mamy już teraz, tylko nie wszyscy są
świadomi jak bardzo ona jest rozległa.
No i w
końcu miłość, a raczej jej brak. Nie powinno być to zaskakujące, że w tym
temacie również jesteśmy coraz bliżej „ideału” z „1984”. Owszem, dzieci jeszcze nie donoszą na swoich rodziców, ale należy
zwrócić uwagę na liczbę rozwodów w Europie – w państwach takich Austria,
Belgia, Białoruś, Czechy, Estonia, Liechtenstein, Litwa, Luksemburg, Łotwa,
Norwegia, Rosja, Szwajcaria i Ukraina rozpada się ponad połowa małżeństw. Hiszpania,
w 2005 wprowadziła ustawę o tzw. rozwodach ekspresowych i od tamtego czasu
liczba rozwodów wzrosła o 277%. W Polsce, w 2009 i 2010 roku było ponad 60
tysięcy rozwodów i w 25% spraw przyczyną była „niezgodność charakterów”. I trzeba
zauważyć, że to nie są zmiany z dnia na dzień. Ślub cywilny łatwiej uzyskać i
łatwiej się później rozwieść. Nie jest już potrzebna szczera miłość, nauki
przedmałżeńskie, zgoda rodziny i huczne wesele. Teraz można zawrzeć ślub w 15
minut, i wystąpić o rozwód następnego dnia bez żadnych konsekwencji.
Zgodnie
z hasłem „nie od razu Rzym zbudowano” model świata rodem z „1984” jest
wprowadzany powoli przez dekady. Produkuje się coraz więcej śmiercionośnych
urządzeń, walczy się daleko od własnych granic, małżeństwa łatwiej zawrzeć i
łatwiej rozwiązać, nikt nie jest całkowicie wolny od inwigilacji. Być może nie
zobaczymy pełnego wymiaru totalitaryzmu za naszego życia, może zobaczą to
dopiero nasze dzieci albo nasze wnuki, lecz wygląda na to, że świat niechybnie
zmierza w tym kierunku. Prędzej czy później ten cel zostanie osiągnięty.
Tekst ukazał się w listopadzie 2014 roku
w Ogólnopolskim Tygodniku Młodzieżowym "Outro"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz