piątek, 21 listopada 2014

Orwellowska Przepowiednia

UWAGA!
Poniższy tekst został napisany do 200. wydania Ogólnopolskiego Tygodnika Młodzieżowego "Outro," które zostało opublikowane 17 Listopada 2014. Oprócz poniższego tekstu znajdziecie tam również podsumowanie wyborów samorządowych, "365 dni po Euromajdanie" (bardzo ciekawy tekst dotyczący zmian politycznych na Ukrainie w ostatnich czasach) czy niesamowicie ciekawy temat książki "Młot na Czarownice," która... Przeczytajcie sami :-)
Tymczasem prezentuję wam tekst do którego mam prawa autorskie, po resztę, idźcie do Outro ;-)

                Totalitaryzm kojarzy się z ograniczaniem podstawowych praw obywatelskich, między innymi wolności słowa, przez małą grupę skupiająca w swych rękach całą władzę w kraju. Lubimy sobie wyobrażać, że dziś, w czasach demokracji, wprowadzenie totalitaryzmu byłoby niewykonalne, jednak czytając „1984” George’a Orwella można dojść do wniosku, że jesteśmy znacznie bliżej „ideału” totalitaryzmu niż chcielibyśmy otwarcie przyznać. Być może Wielki Brat rzeczywiście już na nas patrzy a Policja Myśli powoli przygotowuje się do działania?

                Orwell pisał „1984” krótko po II Wojnie Światowej, gdy ciągle jeszcze totalitarne ideologie miały wielu zwolenników w Europie, a Związek Radziecki nadal utrzymywał swą agresywną politykę w stosunku do państw Zachodu. Oba mocarstwa, USA i ZSRR, posiadały broń nuklearną, gospodarka z każdym rokiem szła do przodu… Wydawało się, że wkrótce może dojść do sytuacji, jaką opisywał Orwell. Zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, że już w latach 50., a zatem zaledwie kilka lat po wydaniu „1984” USA osiągnęło zupełnie nowy poziom broni masowego rażenia – absolutna anihilacja całych państw była możliwa w ciągu kilku minut. Pozostawała tylko jedna sprawa – jak zrobić to po cichu i z zaskoczenia? To pierwsza wspólna cecha naszego świata, i tego wykreowanego w Orwellowskiej antyutopii. Jeśli któreś z państw wystrzeliłoby swoje pociski nuklearne w kierunku Rosji lub Ameryki, świat stanąłby w obliczu potencjalnej zagłady całej rasy ludzkiej. Jeden pocisk mógłby rozpocząć III Wojnę Światową.

                Świat Orwella jest podzielony na trzy regiony – Oceanię, gdzie żyje Winston, główny bohater, Eurazję i Wschódazję – które są ze sobą w stanie ciągłej wojny. Konflikt ten jednak nie służy pozbyciu się konkurentów, a utrzymaniu produkcji przemysłowej na wysokim poziomie i ciągłej manipulacji obywateli tak, by myśleli, że ich poświęcenia nie idą na marne. Społeczeństwo Oceanii podzielone jest na Wewnętrzną Partię, która ma wszystkie przywileje, Zewnętrzną Partię, której członkowie, w tym główny bohater, wykonują całą pracę administracyjną kraju, i proletariat, czyli zwykłych ludzi, których edukacja jest stale ograniczana, by łatwiej nimi kierować i, którzy nie mają tak naprawdę pojęcia, co się dzieje na świecie. Winston próbuje się zbuntować przeciwko Partii i Wielkiemu Bratu, jednak okazuje się, że przez siedem lat był bez przerwy sprawdzany przez tajną policję i żadna z jego akcji tak naprawdę nie miała znaczenia.

                Jedno z haseł używanych przez Partię Oceanii to „Wojna to pokój”. W ten sposób wyrażona jest doktryna, że ciągła wojna prędzej czy później będzie dla ludzi znaczyła to samo, co niekończący się pokój. Nie będzie wahań nastrojów, niezadowolenia ludności cywilnej, strajków, ponieważ ludzie nie będą znali żadnej alternatywy. Gdy się rodzą – wojna trwa, gdy kończą szkołę – nadal słyszą o działaniach wojennych, gdy są już w pełni wieku – wciąż widzą w telewizji strzałki kolejnych ruchów wojsk, gdy umierają – słyszą z radia, że ostatnie walki „mogą” spowodować zakończenie wojny. Przy ciągłej wojnie pojęcie pokoju nie istnieje. USA wydaje się prowadzać tą politykę dość skutecznie – w 1982 oddziały amerykańskiej interweniowały w Libanie, a w następnym roku weszły również do małej Grenady na Karaibach. Później, w 1989, USA wsparły opozycję w Panamie i obaliły dyktaturę, a w 1990 amerykańskie czołgi broniły Kuwejtu przed agresją Saddama Husajna. Już cztery lata później, armia USA wykonała operację „Podtrzymać Demokrację” na Haiti a w 1999 starła się z Jugosławią w wojnie lotniczej. W 2001 rozpoczęła się interwencja w Afganistanie, która trwa do dziś, i w dwa lata później amerykańscy żołnierze wylądowali również w Iraku.

                Kolejna kwestia – kompletna inwigilacja. Nie tak dawno, w 2012 roku, były plany wprowadzenia w Europie ACTA, umowy handlowej dotyczycącej zwalczania obrotu towarami podrabianymi, która została odrzucona w wyniku ogólnoeuropejskich protestów. Negocjacje były tajne a sama umowa była krytykowana za możliwość do ograniczenia wolności słowa. Oprócz tego w przeglądanie internetu wiąże się z wydaniem zgodny na przyjmowanie „ciasteczek”. Są to krótkie fragmenty kodu, wysyłane do przeglądarki a używane by móc lepiej dopasować reklamy do konkretnego użytkownika. Przez to oczywiście zapisują również coraz więcej danych, bo niektóre reklamy potrzebują wieku użytkownika a inne miejsca zamieszkania. Sam numer IP też przestał już chronić anonimowość ludzi korzystających z internetu i coraz częściej słyszy się jak policja użyła numeru IP by kogoś złapać, lub by coś udowodnić. Inwigilację mamy już teraz, tylko nie wszyscy są świadomi jak bardzo ona jest rozległa.

                No i w końcu miłość, a raczej jej brak. Nie powinno być to zaskakujące, że w tym temacie również jesteśmy coraz bliżej „ideału” z „1984”. Owszem, dzieci jeszcze nie donoszą na swoich rodziców, ale należy zwrócić uwagę na liczbę rozwodów w Europie – w państwach takich Austria, Belgia, Białoruś, Czechy, Estonia, Liechtenstein, Litwa, Luksemburg, Łotwa, Norwegia, Rosja, Szwajcaria i Ukraina rozpada się ponad połowa małżeństw. Hiszpania, w 2005 wprowadziła ustawę o tzw. rozwodach ekspresowych i od tamtego czasu liczba rozwodów wzrosła o 277%. W Polsce, w 2009 i 2010 roku było ponad 60 tysięcy rozwodów i w 25% spraw przyczyną była „niezgodność charakterów”. I trzeba zauważyć, że to nie są zmiany z dnia na dzień. Ślub cywilny łatwiej uzyskać i łatwiej się później rozwieść. Nie jest już potrzebna szczera miłość, nauki przedmałżeńskie, zgoda rodziny i huczne wesele. Teraz można zawrzeć ślub w 15 minut, i wystąpić o rozwód następnego dnia bez żadnych konsekwencji.

                Zgodnie z hasłem „nie od razu Rzym zbudowano” model świata rodem z „1984” jest wprowadzany powoli przez dekady. Produkuje się coraz więcej śmiercionośnych urządzeń, walczy się daleko od własnych granic, małżeństwa łatwiej zawrzeć i łatwiej rozwiązać, nikt nie jest całkowicie wolny od inwigilacji. Być może nie zobaczymy pełnego wymiaru totalitaryzmu za naszego życia, może zobaczą to dopiero nasze dzieci albo nasze wnuki, lecz wygląda na to, że świat niechybnie zmierza w tym kierunku. Prędzej czy później ten cel zostanie osiągnięty.



Tekst ukazał się w listopadzie 2014 roku
w Ogólnopolskim Tygodniku Młodzieżowym "Outro"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz