czwartek, 22 sierpnia 2013

"Będąc świadomym odpowiedzialności przed moim przełożonym..."

Przepraszam za taką przerwę ale wiecie: szkoła wróciła, czasu już nie ma. Będę starał się pisać co tydzień i mam nadzieję że faktycznie będzie to możliwe ;)
Dziękuję wszystkim którzy oddali głos w ankiecie. Było to przedsięwzięcie którego bardzo się bałem bo nikt nie lubi widzieć że mimo iluś-tam wyświetleń tak naprawdę nikt tego nie czyta...
A dziś trochę o przełożonych... Kto to taki? Kim jest nasz przełożony? Czy wszyscy mamy przełożonych? Otóż Amerykańscy naukowcy dowiedli, że tak. Jeszcze nie wiem czy jest to dobry argument skoro Amerykańscy naukowcy dowiedli ze dwa lata temu, że ktoś taki jak „Amerykańscy naukowcy” nie istnieją... Ale nieważne. Nie to jest naszym tematem. Kto więc jest przełożonym?
„Harcerz jest posłuszny rodzicom i wszystkim swoim przełożonym”. A zatem rodziców odrzucamy jako przełożonych? Nie posuwałbym się tak daleko. Chociaż właściwie posunę się nawet dalej i stwierdzę, że naszym przełożonym może być każdy kto ma nasz szacunek. Rodzice mogą być przełożonym. Szef w naszej korporacji może być przełożonym. Kapitan naszego batalionu może być przełożonym. Bóg może być naszym przełożonym... Tak, wiem. Jest to dziwne, ale już rozwijam. Otóż w moim mniemaniu jeśli obdarzamy kogoś zaufaniem/szacunkiem to ma on otwartą drogę by być naszym przełożonym. Czasami działa to na zasadzie jego prośby żebyśmy coś zrobili, czasami jest to w ramach „coś za coś”, a czasami po prostu mu się podporządkowujemy. Uznajemy jego autorytet jako ten wiodący, któremu trzeba się podporządkować. Z kapitanem i Bogiem jest trochę inaczej. Ten kto jest w armii rzadko kiedy może powiedzieć swojemu dowódcy że tego nie zrobi, tamtego nie zrobi. Z Ojcem jest podobnie o ile jesteśmy wierzący. To znaczy możemy mu powiedzieć że nie chcemy realizować jego planu ale... to wcale nie znaczy że On nas zostawi :)
No i tu się pewnie ktoś zbuntuje. „Jak to?” zapyta „Nie mogę odrzucić przełożonego i żyć swoim życiem?”. No niestety muszę was zasmucić – nie. Możemy nie wstępować do armii, nie pracować, nie wierzyć w żadnego Boga i nie szanować (i nie słuchać rodziców) ale w większości przypadków nadal będziemy mieli jakiś autorytet w naszym życiu. Nadal będzie ktoś kogo będziemy słuchać...
Widzicie, całkowite odrzucenie autorytetów, przełożonych i tym podobnych jest możliwe tak samo jak zamiana żelaza w czyste złoto. Innymi słowy możliwe jest ale tylko teoretycznie i jest to nieopłacalne (z żelazem i złotem trzeba by użyć Wielkiego Zderzacza Hadronów i rozbijać po kolei atomy żelaza by zamienić je w kolejne atomy złota. Strasznie dużo kosztownej pracy...). Może więc nie warto próbować? Chyba nikt nie lubi stwierdzać w połowie drogi że tak naprawdę nic się nie zmienia... Dlatego wybierzmy sobie przełożonego którego naprawdę chcemy słuchać. Wybierzmy go zanim on zostanie dla nas wybrany...

Przepraszam że tak krótko ale chciałem raczej zaszczepić wam tą ideę niż tłumaczyć cały temat i podawać wam go na tacy. Każdy powinien się czasem zastanowić nad swoim życiem :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz