Zwykle
tego nie robię, bo i po co? Kino, jako kultura niższego rzędu nie wymaga
dodatkowej reklamy a teatr, jako kultura wyższego rzędu niestety takiej reklamy
dostać nie może. Dziś jednakże jestem zmuszony do napisania tekstu pochwalnego
na temat ostatniego filmu Disneya, który widziałem. Film nazywa się „Frozen*”
(polska wersja językowa – „Kraina Lodu”) i w skrócie opowiada o dwóch księżniczkach-siostrach,
z których jedna ma taką czarodziejską moc, której cały świat się obawia.
Przez
pierwsze dwadzieścia minut nudziłem się jak nigdy wcześniej, bo nic się nie
działo. Potem jednak akcja zaczyna się rozwijać i pośród kolejnych piosenek
dochodzimy w końcu do niesamowitego zakończenia. Żeby było jasne – nienawidzę
musicali. Jest to bodaj jedyny gatunek filmowy, którego nienawidzę (ewentualnie
jeszcze „komedie romantyczne”…) a jednak teraz stoję przed wami i go wychwalam.
Dlaczego?
Ponieważ film ma przesłanie, którego bardzo długo nie widziałem a które się
zamyka w słowach (luźne tłumaczenie z języka angielskiego) „czyli akt
prawdziwej miłości to jak się siostry przytulą… A wszyscy o seksie myśleli…”
Nie będę mówił dużo więcej ażeby nie zdradzać fabuły (i tak chyba dużo powiedziałem),
powiem tylko, że jeśli tylko będziecie mieli szansę go zobaczyć – zobaczcie koniecznie.
Mnie zaskoczyło, że Disney wciąż potrafi robić bajki z przesłaniem.
Pozdrawiam
PS. Ponieważ ostatnio był Sylwester – czas przemyśleń
wszelakich – postanowiłem podzielić się z wami jedną z niesamowitych
ciekawostek odnośnie mojej jakże fascynującej osoby (tak, to żart, możecie już
się śmiać). A zatem z niewiadomych dla mnie powodów jestem strasznie zazdrosny
o Brytyjską monarchię i w trakcie toastów wznoszę również i swój – „God save
the Queen*”
*Jedna z piosenek z filmu, możliwy spojler
*Piosenka Sex Pistols
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz