czwartek, 12 czerwca 2014

„Veni, Vidi, Intellexit”

Od ponad roku jestem pytany jak jest w Ameryce, czy jest lepiej, czy tęsknie za Polską. Przez długi czas na pierwsze pytanie nie potrafiłem odpowiedzieć. Jest inaczej, ale jak? Dziś jest ten przełomowy moment, gdy chciałbym się z wami podzielić swoimi przemyśleniami i swoimi obserwacjami na ten temat. „Kto ma uszy niechaj słucha.”
                Zacznijmy od najprostszej kwestii – czy tęsknie. Oczywiście, że tęsknie. Każdy, kto widział Mazury czy góry Świętokrzyskie (albo Bieszczady, albo Tatry, albo…), by tęsknił. I prawdopodobnie na stare lata w Bieszczady wrócę. Wybuduję sobie mały domek, będę sobie robił ogniska w nocy, patrzył w gwiazdy i chodził na długie spacery. A czy jest lepiej? Jest inaczej. Nie można powiedzieć, że tu albo tam jest lepiej. Sytuacja nie jest taka sama. Na bycie „lepiej” składa się wiele różnych elementów, może niektóre są lepsze a może niektóre nie są. Jest zatem po prostu inaczej.
                A jakie są Stany Zjednoczone Ameryki? Przede wszystkim musimy sobie uzmysłowić odległości – mamy do dyspozycji cały kontynent! Z Los Angeles do Kansas City jest 1602 lub 1643 (zależy od tego, którą autostradą pojedziecie) mil, czyli około 2600 kilometrów. Dla porównania z Warszawy do Paryża macie około 1650 kilometrów. A Kansas City jest dopiero w połowie Stanów! Z Northridge (taka mała wieś z 62 tysiącami mieszkańców) do Camarillo (duże centrum handlowe i kolejna wieś z 65 tysiącami mieszkańców) jest odległość taka jak z Warszawy do Łodzi. Wyobrażacie sobie pojechać z Warszawy do Łodzi tylko po to by kupić kurtkę skórzaną (której i tak nie kupiliśmy…)? No to teraz macie mniej więcej odległości… Chociaż nie wiele wam to może powiedzieć bo drogi są zupełnie inne niż te w Polsce. Jedzie się płynniej, spokojniej…
                Pogody też nie ominę, bo to ciekawa kwestia – jest gorąco. Ale nie wszędzie. W Kalifornii i na Florydzie jest jak w piekle tyle, że na Florydzie wilgotność jest większa i macie mnóstwo owadów, które najchętniej by was zjadły na śniadanie. Z kolei w stanie Washington, w mieście Seattle, pogoda jest iście Brytyjska i bez przerwy pada (tak, u nas w Kalifornii deszcz jest mniej więcej co 5-6 miesięcy). W Chicago czy Nowym Yorku z kolei jest zima, której na Zachodnim Wybrzeżu nie uświadczycie… No i do tego jeszcze dochodzą trzęsienia ziemi (Zachodnie Wybrzeże) i tornada (południe kraju). Innymi słowy jest tu wszystko. Wybierzcie sobie kataklizm a znajdziecie idealny Stan dla siebie ;)
                Kolejna rzecz – drogi i inne formy komunikacji miejskiej. Musicie zrozumieć, że wiele miast Amerykańskich zostało zbudowanych pod samochody, bo idealna amerykańska rodzina to mama, tata, dziecko i dwa samochody. W 1956 roku Prezydent Dwight Eisenhower podpisał Federal Aid Highway Act, który zakład zbudowanie systemu autostrad o całkowitej długości 65 tysięcy kilometrów. Budowa została teoretycznie zakończona na początku lat 70 lecz budowa kolejnych autostrad nadal trwa (Stan Nowy Meksyk wydał ponad 9 milionów dolarów na naprawę i rozbudowę swojego odcinka autostrady I-40 która zakończy się na jesieni 2014 roku). Podobno do 2006 roku koszty budowy wszystkich dróg w „Interstate Highway System” wyniosły 425 miliardów dolarów…
                Biznes i praca to kolejna kwestia. Pisałem już chyba na ten temat, że pracę w Ameryce znajdziesz, jeśli tylko chcesz jej szukać. Własny biznes też możesz otworzyć, jeśli tylko będziesz chciał. Opłaty za rozpoczęcie interesu nie są duże, minimalne wymagania też nie są przytłaczające – chcesz to otwierasz i zaczynasz zarabiać pieniądze. Nie ma tak, że sanepid wejdzie i stwierdzi, że musisz zamknąć swoją firmę, bar, sklep etc., bo nie wykonałeś jakiegoś bezsensownego zapisu. Nikt tu nie próbuje walczyć z małymi biznesami. Z drugiej strony jak będziesz próbował oszukać Urząd Skarbowy to cię dopadną nawet na bezludnej wyspie na drugim końcu świata. Jeśli jesteś uczciwy wszystko stoi przed tobą otworem.
                Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że bardzo idealizuję Amerykę i że właściwie to nie wiem, o czym mówię. Mam jednak wrażenie, że w artykule o Ameryce ciężko mówić o czymś innymi jak tylko o jej dobrych stronach. Mam również odczucie, że o niektórych sprawach wiem wystarczająco dobrze by móc je przedstawiać szerszej publiczności :)

PS. Tytuł po polsku brzmi „przybyłem, zobaczyłem, zrozumiałem” :)


Tekst ukazał się w czerwcu 2014 roku
w gazetce szkolnej
LXVII LO im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego
w Warszawie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz