sobota, 26 lipca 2014

Chodzimy i gramy. Ingress.

                Zazwyczaj tego nie robię, bo uważam, że gry i filmy mają wystarczającą reklamę, bym nie musiał się tym zajmować. Tym razem jednakże chciałbym się z wami podzielić czymś nowym i czymś niesamowitym. Jest to gra na telefon (smartphone), stworzona przez Google, w realnym czasie i w realnym świecie, zaprojektowana na Androida, niedawno wyszła również na iOS (nadal wprowadzane są poprawki, bo nie wszystko dało się zrobić za pierwszym razem…). Panie i panowie! Przedstawiam wam Ingress!

                W internecie znajdziecie z pewnością mnóstwo poradników, dyskusji, grup na temat tej gry. Od siebie jednak dorzucę wam kilka groszy. Przede wszystkim nie ma tu żadnych postaci, smoków, księżniczek i zamków. Jest tylko mapa, strzałka z GPS i portale. Poruszacie się normalnie, tak jak zawsze, z tą różnicą, że macie włączony GPS i patrzycie na strzałkę na ekranie. Celem gry jest przejmowanie portali przeciwnika i wzmacnianie w ten sposób swojej frakcji. Wiele portali jest już postawionych, ale nadal można nadsyłać kolejne zgłoszenia (szacowany czas od zgłoszenia do utworzenia portalu to 3-5 tygodni)…

                W głębsze szczegóły nie będę wchodził, bo w to już trzeba zagłębiać się po trochu samemu, korzystając z porad starszych graczy albo z poradników. To, co jest najważniejsze to fakt, że tej gry nie można wygrać. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zniszczy i przejmie wasz portal. Zawsze znajdzie się ktoś, komu nie dacie rady odebrać portalu. Niedaleko miejsca gdzie mieszkam jest uniwersytet. Gdy spojrzycie na niego rano wszystkie portale są niebieskie, wieczorem natomiast, wszystkie potrafią już być zielone. Płynność gry jest porażająca (w znaczeniu: niesamowita). Nigdy nie można być pewnym jak długo portal się utrzyma…

                No tak. O co chodzi z tymi „zielonymi” i „niebieskimi” i jaka właściwie jest fabuła? Wygląda na to, że zacząłem mówić o szczegółach zanim powiedziałem o ogółach. Generalnie chodzi o to, że w naszym świecie pojawiło się XM, czyli Nieznana Materia (czasem tłumaczone inaczej). Ludzie podzieleni są na dwa obozy (być może trzy, ale to jeszcze nie teraz) – Oświeceni (zieloni), którzy uważają, że można tą energię wykorzystać do wzbogacenia ludzkości i podniesienia poziomu technologicznego, oraz Ruch Oporu (niebiescy), którzy uważają, że ta cała Nieznana Materia zniewoli ludzkość i odbierze jej resztki wolności. Jako argument swojej racji przytaczają fakt, że XM wpływa, i zmienia, myśli, reakcje i uczucia ludzi. Portale stawiane przez te dwie frakcje mają również odmienne cele – Oświeceni chcą przyciągnąć więcej XM, Ruch Oporu próbuje postawić parasol ochronny by Nieznana Materia nie przedostawała się do naszego świata.

                Teraz kolejna kwestia: „A dlaczego miałbym w to grać?” Zacznę od faktycznej, wymiernej wartości liczbowej – zanim zacząłem grać robiłem około 6-7,000 kroków dziennie, a i to tylko jak miałem regularną szkołę. Teraz robię 16-20,000 kroków dziennie (to jest nawet 17 kilometrów każdego dnia!). Owszem, powrót z treningów zamiast 20-25 minut zajmuje mi teraz 45-50 minut. Owszem, nadkładam czasami nawet i 4 km jak wracam. Owszem, jak idę do parku powtarzać formy i techniki (karate) to jeszcze zahaczam o sąsiednią ulicę, bo tam jest portal. I wreszcie owszem, naprawdę mam chęci by wyjść z domu i przejść kilka kilometrów tylko po to żeby gdzieś dojść i prawie natychmiast zawrócić. Na tym polega ta gra: Idziecie gdzieś, stoicie kilka minut i hakujecie portal na swoim telefonie, po czym zawracacie i idziecie z powrotem. Ludzie będą się na was dziwnie patrzeć, ale w końcu się przyzwyczają, że po prostu czasami musicie sobie stanąć w okolicy tego konkretnego pomnika… Nie tylko zabawa, ale też dobre ćwiczenia na nogi. Zwłaszcza, jeśli będzie chodzić a nie tylko jeździć samochodem ;)

                Trochę mniej wymierna, ale nadal ważna kwestia to strona społeczna. W samej południowej Kalifornii gra nieco ponad milion osób. Są stworzone grupy na Google Plus skupiające „agentów” z konkretnych regionów i nastawione na współpracę między tymi „agentami.” Ci ludzie się spotykają, jeżdżą razem na drugi koniec kraju (albo do Kanady) na duże wydarzenia, chodzą razem na uniwersytety… To jest po prostu wielka socjalna sieć. I zawsze to fajnie poznać kogoś nowego. Zwłaszcza, że wielu z tych ludzi ma naprawdę świetne poczucie humoru ;)

                Panie i panowie, nie wiem ile wam to naświetliło, ale powiem jedno i zapamiętajcie to: ściągnijcie Ingress i zacznijcie grać w swojej miejscowości. Losy ludzkości mogą zależeć od was! I pamiętajcie: jakikolwiek będziecie mieli humor, wybierzcie frakcję, która ma kolor bezchmurnego nieba! ;)
Tutaj link do zdjęć z gry, tak żebyście widzieli na własne oczy, o czym mówię


Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz