Nawiązując
do Wietnamu i do matur i do życia samego w sobie postanowiłem wziąć się za ból.
Nie raz i nie dwa widziałem obrazki na Demotywatorach czy Kwejku, w których
wszyscy jak jeden mąż ogłaszali, że ból psychiczny jest znacznie gorszy od
fizycznego. Nigdy nie byłem przekonany, co do prawdziwości tego stwierdzenia.
Zawsze wydawało mi się, że jest dokładnie na odwrót… Dziś, po wielu
doświadczeniach i rozmowach z różnymi ludźmi wracam do tematu by raz jeszcze
poddać go analizie. I was też zapraszam, oczywiście :)
Na
początek krótka definicja, żebyśmy wiedzieli na pewno, o czym rozmawiamy: „ból
(łac. dolor; gr. algos, odyne) to subiektywnie przykre i negatywne wrażenie
zmysłowe i emocjonalne powstające pod wpływem bodźców uszkadzających tkankę
(tzw. nocyceptywnych) lub zagrażających ich uszkodzeniem. Ból jest odczuciem
subiektywnym, dlatego jest nim wszystko to, co chory w ten sposób nazywa, bez
względu na obiektywne objawy z nim związane.” Czyli krótko mówiąc, cokolwiek
uważacie za ból nim jest. Niezależnie od tego, czym to jest z naukowego punktu
widzenia… To, nad czym musimy się faktycznie zastanowić, to rozróżnienie, który
ból jest „gorszy” i co właściwie ludzie rozumieją pod pojęciem bólu.
Pod
pojęciem bólu z reguły mamy wszystkie dolegliwości fizyczne typu zadrapania,
otarcia, problemy z żołądkiem czy innymi organami, złamania, podpalenia, rany
kłute/cięte… Ogólnie mówiąc – wszystko, co dzieje się bezpośrednio naszemu
organizmowi. Ból mentalny, psychiczny to znacznie większy problem. Mamy tam
depresję, brak sensu życia, niewytłumaczalne poczucie cierpienia, poczucie
pustki… Wszystko to, co dzieje się w naszej głowie. Może to być połączone z
bólem fizycznym, ale musi mieć początek w głowie.
Czytam
teraz jakieś artykuły, posty, blogi i pytania na „zapytaj.onet.pl” i widzę, że
większość ludzi uważa ból psychiczny za dużo „gorszy” niż ból fizyczny.
Uważają, że ból fizyczny jest krótszy, łatwiej o nim zapomnieć… Cóż… To zależy
od tego, o jakim bólu rozmawiamy. Oczywiście depresja jest znacznie cięższa niż
zadrapanie na kolanie, ale nie ma, co porównywać jakichkolwiek problemów
psychicznych z obdzieraniem kogoś żywcem ze skóry. Takie sprawy potrafią być
naprawdę bolesne. I długie... Zresztą nikt nie musi was podpalać albo obdzierać
ze skóry. Wystarczy rozwolnienie, grypa albo coś innego, co będzie was trzymało
w jednym miejscu (łazienka, łóżko etc.) i zajmowało wszystkie wasze myśli.
Uwierzcie mi, sraczka potrafi boleć…
Ból
psychiczny jest dla mnie cięższym tematem. Dla mnie nie jest to coś naprawdę
przerażającego. Do pustki, braku przyjaciela, braku kogoś bliskiego można się
przyzwyczaić i w pewnym momencie nawet się tego nie zauważa (mam w tym długie
doświadczenie). Brak sensu życia? Myślicie, że kiedyś go miałem? Nie wydaje mi
się. Ten cały sens życia jest przeterminowanym pojęciem – żyjesz to żyjesz. Być
może stworzył cię Bóg, być może Latający Potwór Spaghetti a może jakaś
nienazwana materia krążąca po wszechświecie. W kwestii sensu życia jestem chyba
agnostykiem – nie mam pojęcie czy to istnieje i nie mam jak tego sprawdzić
(próbowałem dojść do jakiejś odpowiedzi). Ergo? Nie ma, po co się tym
przejmować. Co do depresji, bulimii czy anoreksji (które są poważnymi chorobami
psychicznymi) to mam z nimi znacznie mniejsze doświadczenie. Rozumiem, że mogą
boleć, bo wiem jak bezsenność połączona z samotnością zaczyna boleć po pewnym
czasie. Nie wiele jednak mogę więcej nad temat powiedzieć…
Podsumowując
więc, wszystko zależy od ilości bólu. Jeśli porównujemy otarcie na kolanie z
anoreksją, podchodzimy do problemu od złej strony. Jeżeli porównujemy
obdzieranie żywcem ze skóry ze strachem przed oblaniem egzaminu to też robimy
to źle. Ból fizyczny jest z reguły krótkotrwały, zostawia przede wszystkim
blizny na ciele. Jednak czasami ten ból pozostaje z nami aż do opuszczania tego
padołu łez. Raz złamane kolano nigdy nie zrasta się idealnie. Poważnie
uszkodzone organy wewnętrzne albo kości mogą przeszkadzać nam do końca życia. Z
drugiej strony ból psychiczny oddziałuje na nas znacznie bardziej. Ból
psychiczny nas zmienia, kształtuje, popycha nas w kierunku innych, czasem
przerażających, wyborów…
Myślę,
że najgorszy ból to ten fizyczny, zadawany przez kogoś nam bliskiego, kogoś,
kogo kochamy/kochaliśmy. To właśnie ten ból ustawiam dziś na podium, ponieważ
ten właśnie ból najpierw zostawia blizny na ciele, a potem na umyśle. I o ile
blizny fizyczne kiedyś przestaną mieć znaczenie, to, co ta osoba zrobiła z
naszą psychiką pozostaje z nami do samego końca. Uważam, że nie można
powiedzieć, który ból jest gorszy: fizyczny czy psychiczny. One same w sobie
nie mają żadnego znaczenia. Połączone stanowią największe zło tego świata…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz