Panie i
panowie. Wyrwijmy się z tego cyklu o UFO, wspomnień kolegów którzy są odrzucani
przez „płeć piękną” i skupmy się na czymś co pomoże naszym dzielnym
maturzystom. Oczywiście żadna z moich prac tutaj nie pomoże im tak po prostu
ale zawsze jest jakaś szansa że coś, ktoś z tego wyciągnie. Przynajmniej
chciałbym w to wierzyć bo to będzie oznaczać, że ten blog nie jest
bezwartościowy :)
Przy okazji, gdyby ktoś nie był zaznajomiony z cytatem z tytułu, jest to cytat z "historycznej" mangi, którą kiedyś przeczytałem. Pokazałbym wam ją z przyjemnością, ale nie pamiętam tytułu, a cytat nie wyrzuca żadnych zadowalających wyników. Tak czy inaczej, jest to swego rodzaju powiedzenie, które się u mnie przyjęło, i którego od czasu do czasu używam
Przy okazji, gdyby ktoś nie był zaznajomiony z cytatem z tytułu, jest to cytat z "historycznej" mangi, którą kiedyś przeczytałem. Pokazałbym wam ją z przyjemnością, ale nie pamiętam tytułu, a cytat nie wyrzuca żadnych zadowalających wyników. Tak czy inaczej, jest to swego rodzaju powiedzenie, które się u mnie przyjęło, i którego od czasu do czasu używam
23
Sierpnia 1939 roku. Moskwa. Dwóch ministrów spraw zagranicznych – Joachim von
Ribbentrop i Wiaczesław Mołotow – w imieniu swoich przywódców – Adolfa Hitlera
i Józefa Stalina – dokonują podziału m.in. Polski. W efekcie dziewięć dni
później o godzinie 4.34 trzy bombowce nurkujące dowodzone przez Oberleutnanta
Brunona Dilleya atakują most w Tczewie. Osiem minut później 76 Pułk Luftwaffe bombarduje Wieluń. Wojna jest
oficjalnie (to znaczy według wszystkich podręczników) rozpoczęta o 4.45 gdy
niemiecki pancernik szkoleniowy – Schleswig-Holstein – ostrzeliwuje Wojskową Składnicę
Tranzytową na Westerplatte.
I tu
dochodzimy do tego o czym chcę mówić. Nie będziemy rozmawiać o całej kampanii i
o polskich błędach bo... bo nie. Zamiast tego skupimy się na porównaniu sił
Polski i Niemiec oraz na możliwościach jakie miała Polska. Dlaczego? Ponieważ
przeczytałem cytat z któregoś z dowódców niemieckich. W Norymberdze, po wojnie,
mówił że we wrześniu 1939 roku Polska była o krok od zatrzymania naziztowskiej
fali. Twierdził że jeszcze dwa tygodnie walk pozbawiłyby Niemców amunicji i paliwa.
Czy tak było naprawdę? Nie wiem. Brak mi środków by uznać to jako prawdę. De
facto ciężko nawet poznać faktyczne straty niemieckie w ’39. Jedne źródła
(oficjalne niemieckie z tamtego okresu) podają 16 tysięcy zabitych, inne (jakiś
profesor z uniwersytetu w Yale) podaje 91 tysięcy zabitych a jeszcze inni
próbują oscylować w granicach 30-50 tysięcy zabitych... O paliwie nawet nie
wspomnę bo jak niby mam sprawdzić stany magazynowe na 1 września 1939 i 5
października 1939? Większość historyków jest zgodnych, że Niemcy przesuwali
swoje straty na następne miesiące ażeby nie przestraszyć swojej opinii
publicznej...
Jedynę
co mogę zrobić to przytoczyć fakty. A tych trochę jest. Niemcy mimo
fascynujących rozwiązań i pomysłu z blitzkriegiem
byli nadal armią która od dwudziestu lat nie walczyła a w poprzedniej
wojnie sromotnie przegrała (o czym pisałem tutaj). W zamian za to starła się z
armią mniejszą ale stosunkowo niezłą która dwadzieścia lat wcześniej zdołała
rozbić armię bolszewicką. Teraz przyjrzyjmy się szybko co się dzieje. Oto 1
września armia niemiecka atakuje Westerplatte gdzie broni się 200 żołnierzy
polskich z czego ginie zaledwie 15. Po stronie niemieckiej straty sięgają około
300-400 żołnierzy przy czym ich siły na początku walk były na poziome 3000
żołnierzy + pancernik i dwa torpedowce oraz wsparcie Luftwaffe. O godz. 4:50 mjr Henryk Sucharski, komendant placówki
przesłał raport Dowództwu Floty: „Pancernik "Schleswig-Holstein"
rozpoczął o godz. 4:45 ostrzeliwanie Westerplatte z wszystkich dział.
Bombardowanie trwa”. I walki ciągnęły się jeszcze siedem dni.
Drugi
fakt - Wołyńska Brygada Kawalerii pod dowództwem płk. Juliana Filipowicza,
powstrzymywała przez cały dzień pełną niemiecką 4 Dywizję Pancerną gen.
Reinhardta wspieraną również przez bombowce nurkujące i przy pomocy zaledwie 5
dział i 4 armatek przeciwpancernych zniszczyli 30 czołgów i kilkadziesiąt innych
pojazdów. Straty w ludziach mieli niewiele wyższe od Niemców.
Potem
Wizna która dla mnie jest niesamowitym przykładem bohaterstwa Polaków. Już sama
statystyka mówi za siebie -> po stronie Polskiej około 360 żołnierzy z 6
działami 76 mm. Po stronie Niemieckiej około 42 tysiące żołnierzy, 350 czołgów,
657 moździerzy, dział i granatników oraz wsparcie Luftwaffe (przez lata uważano, że Raginis posiadał 720 ludzi ale
historycy doszli do wniosku że nie posiadał nawet tego -> "Rzeczpospolita" nr. 239 z 2011 roku). Mimo to Polacy bronili się przez trzy dni, do wyczerpania
amunicji. Kapitan Władysław Raginis przysiągł że zginie lub wygra. Ponieważ nie
mógł wygrać wysadził się razem z kilkoma Niemcami podczas ostatnich walk.
Straty niemieckie nie są znane ale legenda mówi o 40 Niemcach na 1 Polaka.
Niezależnie od tego warto dodać, że w swoich pamiętnikach Guderian jest raczej
przerażony postawą Polaków...
Kwestia
końcowa – kontrofensywa. Bitwa nad Bzurą, bo to o niej mowa, stoczona w dniach
9-22 września miała za zadanie powstrzymać niemiecki pościg za odchodzącymi
armiami "Prusy", "Lublin", "Kraków",
"Karpaty". Nie będę się tu teraz wdawał w to jak to przeprowadził
gen. Kutrzeba (nie przepadam za nim) ale zasadniczo jak na fakt, że Polaków było
o 200 tysięcy mniej niż Niemców, można to uznać za udany atak (straty Polskie
wynosiły 15 tysięcy a Niemców 8 tysięcy...). Nie można było w żaden sposób
wykorzystać sytuacji która się wytworzyła po tej kontrofensywie ze względu na
brak dostatecznych sił i środków. Tylko sowieci są w stanie atakować wroga raz
za razem i nie patrzeć na straty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz