niedziela, 1 września 2013

Niemcy zmieniają taktykę na wojnę pozycyjną (wrzesień 1914)

Panie i panowie. Ankieta skończona i niedługo biorę się do tematu który sobie wybraliście (przy okazji jest też następna ankieta na następny miesiąc :) ). A tymczasem powracamy z dalszym ciągiem błędów niemieckich dowódców w Wielkiej Wojnie, na froncie zachodnim. Ostatnim razem, kilka dni temu skończyliśmy w sierpniu gdy Kluck wystawił swoją flankę dla Francuzów z Paryża.
                Dziś, 2 września 1914 gen. Gallieni krzyczy „Oddają nam swoją flankę!” a następnie przekonuje gen. Joffrego wszelkimi dostępnymi środkami by ten wydał rozkaz do kontrofensywy. Joffre zgadza się i nakazuje 6. Armii gen. Maunouy’ego atak na pozycję 1. Armii gen. Klucka. Maunouy  niezdolny jest jednak faktycznie zmienić losy tej wojny i w kolejnych uderzeniach wykrwawia swoje i tak nie za duże siły. W tym czasie 2. Armia gen Bulowa zmaga się z luką między nią a 1. Armią. Bulow w takiej sytuacji nakazuje odwrót i przegrupowanie... Ale, ale! Do tego zaraz dojdziemy! Najpierw cofnijmy się o kilkanaście dni:
                Marszałek von Moltke, pożerany przez chorobę i niezdolny do ruszenia się ze sztabu wysyła na linię frontu pułkownika Hentsch’a z wytycznymi by ten zarządził odwrót 1. Armii gdy tylko 2. Armia zacznie się wycofywać. Widzicie o co chodzi? Henstch nie myśli! 1. Armia potrzebował dodatkowych kilka dni by zniszczyć kompletnie 6. Armię Francuzów (Gallieni by mu pomóc zarekwirował 600 taksówek z Paryża którymi dowoził posiłki), Bulow za chwilę powróciłby na swoją pozycję z kontruderzeniem na Francuzów a reszta armii Niemieckiej nie dała się Francuzom ruszyć nawet na milimetr. Ale nie! Hentsch widząc odwrót 2. Armii nakazuje by Kluck również się wycofał. Dla Francuzów to prawie jak opatrzność Boska. A dla Niemców? Rozkazem płk. Hentscha de facto przegrali I Bitwę nad Marną...
                A zatem 2. Armia się wycofuje. Jakież zdziwienie musiało być w sztabie Bulowa gdy okazało się że jego odwrót i przegrupowanie zostało odebrane jako ucieczka! Ale to nie jest ważne. Niemcy tak czy inaczej uciekają przez wiele kilometrów a w sztabie dochodzi do roszady. Wilhelm II informuje von Moltke, że jego zdaniem marszałek nie jest w stanie prowadzić dalej tej kampanii. Na miejsce von Moltke przybywa więc nasz nowy bohater – von Falkenhayn. To bardzo porządny człowiek tylko ma jedną malutką wadę – zamiast wojny manewrowej wyznaje doktrynę wojny pozycyjnej. A zatem w jego mniemaniu najlepiej się okopać i atakować Verdun w nadziei, że Francuzi się wykrwawią... Nie wiem czy czujecie moją ironię o tej malutkiej wadzie...
                Doktryna von Falkenhayna polega w skrócie na tym, że 40 milionowy naród Niemiecki załamany Odwrotem spod Marny będzie w stanie wykrwawić 60 milionowy naród Francuski podbudowany Zwycięstwem nad Marną. Jego doktryna odrzuca jakiekolwiek manewry, blitzkrieg, przełamania frontu, okrążenia. Właściwie w ogóle wszystko odrzuca i stawia wszystko na jedną kartę – okopy.
                O! I jeszcze dodam (powinno to być powiedziane w poprzednim poście ale dowiedziałem się o tym wczoraj...), że von Moltke popełnił chyba największy i najstraszliwszy błąd tej wojny. Kiedy admiralicja Niemieckiej Kreigsmarine (marynarka wojenna) poinformowała von Moltke, że jest w stanie zablokować desant Brytyjski ten odpowiedział: „Jest to zbędne a nawet lepiej będzie, jeśli będziemy mogli rozprawić się z Francuzami, Belgami i 160 tysiącami Anglików za jednym zamachem". Jest to podręcznikowy przykład pychy i głupoty. Rozmawialiśmy niedawno Koźle, że bez Brytyjczyków armia Francuska nie dałaby rady powstrzymać Niemców? No to teraz wiadomo kogo za to winić...

                A zatem podsumowując -> Jeszcze przed wojną (albo w chwili jej wypowiedzenia) von Moltke nie dopuszcza do zablokowania floty Brytyjskiej i desantu we Francji czym popełnia największy ze wszystkich wykonanych błędów. Później nie może się już ruszyć ze sztabu w Luksemburgu więc wysyła jednego pułkownika który nie myśli nad tym co robi tylko trzyma się kurczowo swoich wytycznych. W efekcie następuje Odwrót spod Marny. Niedługo później rozpoczyna się era okopów, gazu bojowego, okopów, wielogodzinnych ostrzałów artylertyjskich i okopów. No i do tego musimy jeszcze dodać okopy. Tak... Okopy są bardzo ważną częścią doktryny Niemieckiej gdy von Falkenhayn przejmie dowodzenie... Okopy... Może później jeszcze coś powiem o następnych latach...? Zobaczymy. Mimo wszystko nadal twierdzę, że ta wojna mogła zostać wygrana najpóźniej w kwietniu 1915 roku

4 komentarze:

  1. Mówisz, że Helmut Bernhard von Moltke był taki tragiczny i jeszcze później obrażasz von Falkenhayna. Kto w takim razie byłby najlepszym dowódcą na front wschodni?
    I małe przypomnienie - gdyby nie Moltke to Rosjanie nie dostali by Tannenbergu, a gdyby nie Falkenhayn to prawdopodobnie Austria byłaby pokonana przez siły carskie... Może najpierw trochę poczytaj co się tam dzieje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim nie narzekam na von Moltke aż tak bardzo. Był dużo gorszy od Schlieffena, to prawda ale mimo wszystko pierwsze dni wojny (m.in. zajęcie linii kolejowej w Luksemburgu) przeprowadził bardzo dobrze. Później nie miał wystarczającego kontaktu ze swoimi armiami i był zbyt schorowany by się ruszyć ze swojego punktu dowodzenia...
      Von Falkenhayn z kolei jest według mnie dowódcą który nie wykorzystał potencjału niemieckiej armii. Moim zdaniem gdyby zamiast niego, i jego okopów, szefem sztabu został ktoś nastawiony ofensywnie i w kierunku "decydującej bitwy", tak jak chociażby Schlieffen (tak, wiem że on już nie żył wtedy), Niemcy mogliby nadal wygrać...
      "Kto w takim razie byłby najlepszym dowódcą na front wschodni?" -> Rozumiem że chodziło ci o front zachodni :)
      Co do ich sukcesów na froncie wschodnim - tak, wiem o tym i trochę jednak czytałem. Problem w tym, że ja idę ramię w ramię ze Schlieffenem który mówił "losy tej wojny rozstrzygną się nad Sekwaną, nie nad Bugiem" i pokonanie silniejszej Francji stawiam na pierwszym miejscu. Rosja była słaba, zdemoralizowana i źle wyszkolona (Austria też ale to nieważne). Niemcy prawdopodobnie daliby sobie radę na wschodzie utrzymywać ich w stanie ciągłej ucieczki :)

      Usuń
    2. Marcinie, chcę zauważyć, że podałeś mniej więcej prawdziwy stosunek liczby ludności Niemiec i Francji, ale...
      Powinien być przedstawiony na odwrót!
      Anonimie bez podpisu. To nie Moltke wygrał pod Tannenbergiem, a tandem Hindenburg-Ludendorff (nie będę dyskutował który bardziej). Podobna sytuacja miała miejsce pod Gorlicami i na froncie bałkańskim - von Mackensen.
      Nie chcę powiedzieć, że Falkenhayn był złym dowódcą - o niewielu niemieckich feldmarszałkach można to powiedzieć - on sam przyjął błędną koncepcję, wykrwawienia wroga. Ale o tym wiemy my teraz, on nie widział szansy na przełamanie frontu francuskiego.
      Bez dwóch zdań - Schlieffen miał rację.
      Kozioł

      Usuń
    3. Koźle, wedle książki "Blood & Iron" autorstwa Otto Friedericka stan liczebny Cesarstwa Niemieckiego był na poziomie 40 milionów. Przyznam szczerze, że zaufałem mu (przez wzgląd na imię) i nie sprawdzałem liczby ludności...
      Fakt - niemieccy feldmarszałkowie z reguły są conajmniej "dobrzy" ale taktyka wykrwawiania wroga w ten sposób była lekko mówiąc nie trafiona. Potem Ludendorf kontynuował tę taktykę i odnosił pewne sukcesy... jego problem leżał w tym, że było już za późno -> Amerykanie + Brytyjczycy + Francuzi + jakaś zbieranina Belgów, Włochów i Portugalczyków miała większe siły i większe odwody...
      Gdyby Schlieffen żył tyle co Noe (coś koło 670 lat) albo przynajmniej wychował sobie następcę to Wielka Wojna byłaby skończona w kwetniu 1915 a II Wojny Światowej w ogóle by nie było...
      Ale to tylko moje zdanie :)

      Usuń