poniedziałek, 9 grudnia 2013

Jak wygrać wojnę? Dwie teorie

                Panie i panowie, jakiś czas temu rozmawialiśmy sobie o wojnie, prawda? Dzisiaj z tego powodu chciałbym przytoczyć wam dwie ważne postacie w światowej wojskowości: Chiński generał Sun Tzu oraz Niemiec (pruski generał) Carl von Clausewitz. Nie, nie, nie. Nie będę ich porównywał i mówił o ich życiach. Uwierzcie mi, jest to temat niesamowity i polecam „Sztukę Wojny” Sun Tzu (link po angielsku bo w polskiej wersji językowej to właściwie nie wiadomo o co chodzi...) i „O Wojnie” Clausewitza, niemniej jednak skupię się tylko na dwóch aspektach – Co jest wyznacznikiem zwycięstwa nad wrogiem? Jakie są zasady strategiczne?
                Sun Tzu mawiał: „Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki” oraz pokazywał sześć zasad: rozpoznanie, fortel, zaskoczenie, manewr, działania pośrednie, presja psychologiczna. Wyznawał taktykę, że „wojsko najpierw zwycięża a potem maszeruje do walki.” Clausewitz (który był wybitnym teoretykiem, ale 90% swoich bitew przegrał w fatalny sposób) twierdził odwrotnie: "Można sobie wyobrazić umiejętną metodę rozbrojenia i pokonania przeciwnika bez wielkiego rozlewu krwi, co jest proponowane przez „Sztukę Wojny”." Następnie nieco później pisze, że bardzo ładnie brzmi to na papierze, lecz wojna jest nieprzewidywalna i jeden błąd doprowadza do rzezi na polu bitwy, dlatego też powinno się od początku dążyć do zmiecenia wroga z powierzchni Ziemi. Dodatkowo przedstawił nieco inne zasady strategiczne: zmasowanie, cel, ekonomia sił, prostota, zaskoczenie, jedność dowodzenia, ubezpieczenie, ofensywa, manewr.
                Panowie zgadzają się, co do zaskoczenia, ale wszystko inne już się zmienia (jeszcze manewr się zgadza, ale chodzi o coś innego). Po części wpływa na to fakt, że za Clausewitza walczyły dużo większe rzesze wojska. Z tego powodu trzeba było zmienić założenia i wprowadzić chociażby prostotę. Dlaczego? A jak sobie wyobrażacie uzbrojenie 480 tysięcy Francuzów w różne karabiny podczas ofensywy w Rosji? Albo jak sobie wyobrażacie budowanie różnych dział? Trzeba było wprowadzić odgórne założenia, że działa 6 funtowe mają mieć taki kaliber a 12 funtowe taki kaliber. Dzięki temu kula do jednego 12 funtowego działa pasowała do każdego 12 funtowego działa i można było zwiększyć produkcję. Zmasowanie? Ofensywa? Manewr? Jeśli chcemy zrobić z przeciwnika krwawą miazgę po drugiej stronie łąki to musimy sprawić by nas trafiał jak najrzadziej, a przy tym musimy mieć wystarczająco dużo sił by go zmieszać z błotem. Jedność dowodzenia? Jak kapitan padnie to porucznik przejmuje dowodzenie i atak może być kontynuowany. A ten „wielki rozlew krwi”? Sprawa też jest stosunkowo prosta – państwo upadnie tylko wtedy, gdy nie będzie miało żołnierzy do walki z wrogiem i nie będzie miało kogo powołać pod broń. Nie możemy rozpędzać wroga i nie wyrządzać mu poważnych strat! Za tydzień dowódcy zbiorą towarzystwo z powrotem i uderzą ponownie. Należy uderzyć, zniszczyć i pójść dalej nie oglądając się za siebie. Jeśli będziemy mieli szczęście, po zniszczeniu wystarczającej ilości wrogich jednostek nasz wróg się po prostu podda będąc przerażony swoimi stratami. Przynajmniej zgodnie z Clausewitzem.
                Sun Tzu to trochę starsza szkoła jazdy i jest to wszystko trochę bardziej idealistyczne. Co to znaczy? To znaczy, że samą swoją obecnością możemy zmusić wroga do uległości. Wystarczy, że staniemy na odpowiednich pozycjach, pokażemy że jesteśmy wspaniali i potężni, a wróg zaciśnie zęby i się podda. Ewentualnie należy uderzyć i brać wrogich żołnierzy do niewoli… Albo raczej spowodować by sami się nam poddali. Spójrzmy na jego zasady. Musimy poruszać się szybko by zdezorganizować wroga – dziś jesteśmy tu, jutro tam a pojutrze pod stolicą. Wróg nie ma pojęcia gdzie zorganizować opór. Fortel? Jeśli wróg stawia opór to upozorujmy naszą obecność w innej części kraju i odciągnijmy ich od nas. Manewr i presja psychologiczna się niejako pokrywają – żołnierze wroga nie mając pojęcia czy jesteśmy za nimi czy przed nimi mają mniejsze chęci do walki. Są po prostu przerażeni naszą szybkością…

                To teraz słowo zakończenia – obaj panowie wnieśli swoje doświadczenia do rozwoju wojskowości i obaj są niesamowicie cenieni. Jednak nie są oni jednakowi. Sun Tzu pragnie zniszczyć wolę przeciwnika i sprawić, że będzie uciekać w popłochu. Clausewitz chce się po prostu przemaszerować po wrogu i sprawić, że nie będzie mógł się podnieść z ziemi. Kto jest lepszy? Nie wiem. Ja uważam Carla von Clausewitza za teoretyka bardziej dostosowanego do dzisiejszego pola bitwy ale jeśli chcecie się nad tym zastanowić sami, przeczytajcie KSIĄŻKĘ (choć chyba faworyzuje ona Sun Tzu…).
Pozdrawiam :)

2 komentarze:

  1. Bardzo upraszczasz tezy obu panów (choć Clausewitz mówił, że na wojnie tak musi być;)
    Trzeba zauważyć, że skupiali się na dwóch nachodzących na siebie, ale jednak różnych polach.
    W wypadku Sun Tzu mówimy o strategii - tym jak powinniśmy się do wojny przygotować i co zrobić, aby wojny nie było (jak zauważyłeś, do tego ten myśliciel dążył).
    Clausewitz natomiast (odnosząc się tylko do tego, co napisałeś Marcinie) jest "tylko" taktykiem. Wszystko, co o jego teoriach napisałeś, odnosi się do tego działu nauki o wojnie (wskazuje na to choćby punkt "ubezpieczenie").
    Nie zgodzę się z Tobą, że doktryna młodszego teoretyka jest bardziej aktualna - wystarczy dostrzec, że coraz większą rolę odgrywa planowanie, ataki w najmniej spodziewanych miejscach i czasie (lotnictwo i siły specjalne) oraz propaganda, czyli...
    Rozpoznanie, fortel, zaskoczenie, manewr, działania pośrednie i presja psychologiczna. Można powiedzieć, że dopiero teraz wypełnia się treścią to, czego chińczyk nie mógł sobie nawet (prawdopodobnie, chociaż taki geniusz...?) wyobrazić z powodu braku techniki.
    Skoro przy tym jesteśmy, to w artykule przydałby się jakiś wstęp - kiedy, z kim, jakimi środkami itd. - interesująca jest wzmianka o przegranych bitwach Clausewitza. Mógłbyś rozwinąć?
    Pozdrawiam,
    Kozioł
    P.S. A czy wiadomo coś nt. zwycięskich bitew Sun Tzu?
    Teoretyk teoretykowi nierówny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbowałem ich mniej więcej porównać, więc możliwe, że momentami poleciałem po tzw. „łebkach.” Możliwe, że za jakiś czas rozwinę trochę temat Sun Tzu, ale na razie mam tylko ogólny zarys takiego tekstu…
      Panowie żyli w innych epokach, więc i poglądy mieli różne, ale o ile faktycznie coraz bardziej polegamy na uderzeniach z zaskoczenia w dalszym ciągu musimy wdeptać przeciwnika w ziemię. Doktryna Sun Tzu (presja psychologiczna zmuszająca przeciwnika do poddania się) nie jest możliwa teraz ani nie była możliwa przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Spójrz na Pierwszą Wojnę Światową – czy Niemcy podpisali kapitulację, bo się bali i nie wiedzieli gdzie Ententa uderzy? Nie. Oni się poddali, bo nie mieli już, kogo powoływać pod broń…
      Sun Tzu przedstawia, więc dobre rady, co robić przed wojną, ale gdy wojna już wybuchnie wolałbym iść za głosem Clausewitza. W Afganistanie też koalicja wygra tylko w sytuacji, gdy ostatni Talib będzie wąchał kwiatki od dołu…
      Jeśli chodzi o przegrane bitwy Clausewitza to na pewno walczył pod Jeną-Auerstedt i pod Borodino. W obu bitwach dowodził oddziałami, choć nie potrafię znaleźć na to potwierdzenia na Wikipedii (a na szukanie głębiej jestem teraz zbyt leniwy…). Co zaś się tyczy zwycięskich bitew Sun Tzu to gdyby nie „Sztuka Wojny” to byśmy nawet nie wiedzieli, że on istniał. Nie ma żadnej dokumentacji świadczącej o tym, że brał udział w jakiejkolwiek bitwie. Ba! Trwają spory jak się naprawdę nazywał, bo podawane jest czasem imię Wu Tzu zamiast Sun Tzu…

      Pozdrawiam również

      Usuń