piątek, 22 listopada 2013

Niekonwencjonalna muza

                Ostatnio z kimś rozmawiałem i usłyszałem, że to dziwne, że wrzucam dwa teksty tygodniowo. W sumie… Muszę przyznać rację. To dziwne. W sensie, że nigdy nie przypuszczałem, że aż tyle będę miał do napisania. Ta rozmowa jednak nakierowała mnie jeszcze na inny temat – muzy. To się dość swobodnie połączy z wierszami, więc można to uznać za chwilowe przedłużenie tematu z ankiety ;)
                Hezjod z Boecji, jeden z epików greckich, wymienia dziewięć „muz olimpijskich”:
1.       Kalliope – poezja epicka, filozofia i retoryka
2.       Klio – historia
3.       Erato – poezja miłosna
4.       Euterpe – poezja liryczna, gra na flecie
5.       Melpomene – tragedia i śpiew (czasami na jedno wychodzi…)
6.       Polihymnia – poezja chóralna, pantomima
7.       Talia – komedia
8.       Terpsychora – taniec
9.       Urania – astronomia i geometria
Wszystkie muzy miały zdolność prorokowania (wieszczenia) i chodziły razem z Apollem. Były jeszcze jakieś dodatkowe (między innymi pamięć) ale ich ilość nie jest dla nas aż taka ważna. Przedstawiały symbole jak nieśmiertelność, trwałość, doskonałość… Wszystko to, co powinna mieć dobra książka lub wiersz. Wszystko to, co tak ciężko osiągnąć…
                Ja spojrzałem na teksty które ostatnio wymyślam (czytaj: „kiedy prowadzę głębokie rozmyślania nad naszymi żałosnymi żywotami”) i doszedłem do wniosku, że mam swoją własną muzę. Mam ją bardzo blisko siebie, a konkretniej śpi obok mnie na kanapie. Panie i panowie! Przedstawiam _____________ (tu wstawić numer muz) muzę – mojego psa Hermana!
                Dlaczego? Co najmniej 50% tekstów było zaczętych w trakcie wieczornego spaceru z psem. To już coś znaczy prawda? Po drugie – a dlaczego nie? Mówimy, że zwierzęta w wigilię potrafią mówić, piszemy książki (i filmy) o ich bohaterskich wyczynach. Dlaczego pies nie może stanąć obok Kalliope i być muzą filozofii?
                Faktycznie, może i nie jest nieśmiertelny, może i nie dysponuje wiedzą o wszechświecie, może i nie jest doskonały…. Ale mimo wszystko jest jedną, wielką (w jego przypadku raczej niewielką…) chodzącą inspiracją.
                Czy p. Gałczyński miał muzę? Prawdopodobnie tak. Czy p. Goethe miał muzę? Nie wiem. Ale znam jedną osobę, która nie może pisać do gazety artykułów kulinarnych, „bo nie ma muzy.” Coś jednak musi być na rzeczy z muzami i ich wkładem w inspirację… Nawet Szekspir miał muzę. Była to kobieta, tak wiem, to bardzo zaskakujące, która nazywała się Viola De Lesseps. Oboje szaleńczo się w sobie zakochali, ale niestety p. De Lesseps musiała wyjść za jakiegoś barona. Szekspir pisze wtedy sztukę „Wieczór Trzech Króli” a głównej bohaterce nadaje imię Viola…
                Muzy dają inspirację. Pokazują drogę, którą trzeba iść, niby kaganek oświaty. I jest tak od setek lat. Jedni znajdują muzę w swojej narzeczonej, inni w żonie, a jeszcze inni (jak Szekspir) w swojej nieszczęśliwej miłości. Ja swoją muzę znalazłem w psie. I jest mi z tym prawdę mówiąc bardzo dobrze…


Pozdrawiam i życzę znalezienia własnej muzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz